Pod względem zaludnienia Kayah to najmniejszy stan w Birmie, jednak z ogromną różnorodnością etniczną i kulturową. Wokół Loikaw – stolicy prowincji – rozrzucone są wioski aż dziewięciu plemion. Obszar został udostępniony turystom zaledwie kilka lat temu ze względu na trwające tu do niedawna działania zbrojne. Nawet dziś odwiedzenie niektórych wiosek wymaga specjalnych pozwoleń i towarzystwa przewodnika. Bez bacznego nadzoru można odwiedzić plemiona Kayan, Kayah, Kayaw, Pa-O i Lisu, które nadal żyją zgodnie z wielopokoleniową tradycją. Chętnie korzystają jednak z dobrodziejstw jakie przynosi rozwój turystyki. Dlatego warto odwiedzić ten rejon zanim przemysł turystyczny i komercjalizm w pełni tu zagoszczą.
Loikaw
Stolica prowincji dopiero otwiera się na na turystów. Jeszcze do niedawna zagraniczni goście skazani byli na drogie hostele i jeszcze droższe zorganizowane wycieczki. Ostatnio w mieście otworzony został hostel, gdzie za ok 10$ można otrzymać łóżko w sali wieloosobowej ze śniadaniem oraz wypożyczyć skuter. Ceny nadal są znacznie wyższe niż w innych częściach Birmy, jednak bardziej przystępne niż jeszcze kilka lat temu.
Loikaw rozlewa się wokół rzeki bez wyraźnie zaznaczonego centrum. Wcale nie dodaje to miastu uroku. Warto jednak odwiedzić znajdującą się na wzgórzu Taung Kwe Pagoda (aktualnie w remoncie), której białe i złote wieżyczki wkomponowane zostały w wapienne skały (z góry rozciąga się piękny widok na miasto) oraz lokalne targowisko, na które przyjeżdżają przedstawiciele różnych grup etnicznych.
W mieście będziecie skazani na własne nogi. Znalezienie taksówki lub tuk-tuka graniczy z cudem. Transport pomoże zorganizować Wam hotel lub jedna z nielicznych agencji turystycznych.
Etniczne wioski
Okolicę Loikaw zamieszkują liczne plemiona – m.in. Kayan, Kayah, Kayaw, Lisu i Pa-O. Można odwiedzić ich wioski bez poczucia brutalnego wkraczania z buciorami w ich życie. I mimo pojawiającego się tu pomału skomercjalizowania, nadal ma się wrażenie autentyczności. Ludzie są ciekawi obcokrajowców, chętnie opowiadają o swoich zwyczajach i nie ukrywają, że turystyka znacznie poprawiła ich byt. Kto by nie zamienił kilkunastu godzin w polu na przyjmowanie gości przy winie ryżowym?
Większość etnicznych wiosek położona jest w zasięgu skutera. Ich mieszkańcy nie mówią jednak po angielsku. Bez przewodnika pełniącego również funkcję tłumacza możecie się co najwyżej na nich pogapić. Przewodnicy korzystają również z lokalnych tłumaczy, gdyż mieszkańcy wiosek posługują się często wyłącznie własnym dialektem.
Community Based Tourism (CBT)
W kilku wioskach turystyka została uregulowana. Zostały one objęte programem CBT (Community Based Tourism), który narzuca na odwiedzających obowiązek wynajęcia lokalnego tłumacza (z plemiennego dialektu na birmański). Dodatkowo, odwiedzenie każdego tradycyjnego domu kosztuje 3000 – 5000 kiat. 10% tych środków przeznaczone jest na potrzeby wioski, pozostałą część otrzymują odwiedzane rodziny. Opłaty nie mają formy napiwku. Pobierane są oficjalną drogą w specjalnie powołanym do tego biurze. Wystawiany jest nawet rachunek.
Program powstał w celu wsparcia lokalnych społeczności. Ma zachęcić rodziny do kultywowania wielopokoleniowych tradycji. Dzięki CBT turyści zostawiają pieniądze bezpośrednio w odwiedzanych wioskach, a nie tylko w kieszeniach biur podróży, restauracjach i hotelach w Loikaw.
Dzięki uregulowaniu turystyki w wioskach objętych CBT nikt nikomu nie płaci za zrobienie zdjęcia. Nikt na siłę nie wciska pamiątek. Dzieci nie żebrzą po drobne. Paradoksalnie skomercjalizowanie gwarantuje większą autentyczność.
Plemiona
Kayan
Kayan to plemię rozpoznawane na całym świecie, ze względu na długie szyje kobiet ozdobione obręczami. Zgodnie z lokalnymi wierzeniami miedziane krążki miały bronić kobiety przed śmiertelnym ugryzieniem tygrysa, przywodzić na myśl smoka albo oszpecać kobiety w obawie przed porwaniami. Ani wśród ekspertów ani przedstawicieli plemienia nie ma zgody co do prawdziwego powodu ich zakładania.
Aktualnie więcej przedstawicieli plemienia Kayan żyje na terenie północnej Tajlandii, gdzie osiedlili się uciekając z Birmy przed represjami ze strony panującego wówczas reżimu. No cóż, Birma nie jest mocna w równouprawnieniu… W Tajlandii kobiety z obręczami na szyjach znane są jako Karen. Ich odwiedzenie budzi jednak wiele kontrowersji, gdyż żyją w obozach, w warunkach ocierających się o niewolnictwo.
W Birmie plemię można zobaczyć w 5 niewielkich osadach znanych pod wspólną nazwą -Pan Pet. Kayan zamieszkuje te tereny od wieków. Odwiedza się tutaj autentyczne wioski, a nie obozy dla uchodźców, tak jak ma to miejsce w Tajlandii.
Kompleks wiosek Pan Pet znajduje się ok 45 km od stolicy prowincji. Główna osada objęta jest CBT. Wynajęcie lokalnego przewodnika kosztuje 8000 kiat (nam udało się uniknąć tej opłaty, gdyż nasza przewodniczka pochodziła z plemienia Kayan i znała lokalny dialekt). Za każdy odwiedzony dom pobierana jest opłata 3000 kiat. Pozostałe wioski (np. Saung Ba Du) nie mają cennika i chętnie przyjmują turystów bez opłat.
Dorosła kobieta nosi zazwyczaj 24 krążki o łącznej wadze ok 4 kg i poza hospitalizacją nigdy ich nie zdejmuje. W przeszłości krążki zakładane były już 5-latkom. Aktualnie tradycja ta nie jest kultywowana. Mosiężne krążki zastąpiły lekkie półokręgi zawiązywane z tyłu, które zakładane są wyłącznie na plemienne uroczystości. W głównej wiosce Pan Pet mieszka zaledwie 8 kobiet noszących prawdziwe, zamontowane na stałe obręcze. Wszystkie są po pięćdziesiątce. Ich córki i wnuczki nie chcą kontynuować tej niewygodnej tradycji. Nic tak nie uwiera jak wyróżnianie się w szkole z tłumu kolorowych tshirt’ów.
Kayah
Kobiety z plemienia Kayah noszą na kolanach zabarwione na czarno bawełniane obręcze, które mają służyć ocieplaniu i chronić przed urazami. Czarną kreację zdobi biała przepaska, czerwona peleryna niczym u superbohatera, naszyjnik z monet i obszerne kolczyki. Kobiety prezentują się nadzwyczaj elegancko, jak na bardzo ubogie warunki życia.
Kayah zamieszkuje osadę Htee Nee La Leh ok 40 km na południe od Loikaw. Plemię można odwiedzić również w wiosce Daw Ta Ma Gyi, która znajduje się 20 km dalej.
W Htee Nee La Leh pozostały jednak zaledwie 3 kobiety, które na co dzień noszą tradycyjne stroje. Wioska objęta jest programem CBT. Wynajęcie lokalnego przewodnika na pół dnia kosztuje 5000 kiat. Za odwiedzenie domów pobierana jest opłata w wysokości 3000 – 5000 kiat. Można zobaczyć tradycyjny dom plemienia Kayah, posłuchać lokalnych muzyków lub przebrać się w plemienne stroje. W wiosce można też odwiedzić miejsce lokalnego kultu (mieszkańcy nadal wyznają animalizm) z wniesionymi ku niebu totemami.
Wioski Pan Pet oraz Htee Nee La Leh odwiedzane są zazwyczaj w ramach jednej wycieczki. Samochód można wynająć za 60-100 tys. kiat (w zależności od wielkości auta oraz zdolności językowych przewodnika). Po drodze można zobaczyć też inne okoliczne atrakcje, jak Demoso Market, tamę Ngwe Taung czy jezioro Seven Stages Lake.
Kayaw
Plemię Kayaw zamieszkuję odległą górską wioskę Htay Ko, która ze względu na położenie jest trudno dostępna. Dzięki temu wioska zachowała swój autentyczny charakter. Niemal wszyscy noszą tradycyjne stroje, a nieliczni turyści przyjmowani są z dużą życzliwością.
Kobiety plemienia Kayaw wyróżniają różowe bluzki, bogate naszyjniki, ogromne dziury w uszach oraz mosiężne obręcze na kolanach. Mężczyźni również noszą tradycyjne stroje, choć nie tak bogato zdobione jak kobiety.
Wioska Htay Ko jest również objęta programem CBT. Dojazd samochodem w jedną stronę zajmuje ok 3 godzin. Cena wynajęcia samochodu waha się między 100 a 150 tys. kiat (w zależności od rodzaju auta i kosztu przewodnika).
Lisu
Na północ od Loikaw znajduje sie wioska I-San, w której mieszkają przedstawiciele plemienia Lisu. Kobiety nadal ubierają się w kolorowe stroje. Wioska nie jest objęta programem CBT, jednak darowizna dla starszyzny jest mile widziana.
Do I-San można dojechać skuterem w godzinę. Trasa w większości prowadzi asfaltową drogą, jednak ostatnie 3 kilometry to droga przez mękę. Łatwo stracić panowanie nad skuterem na piaszczystej, wyboistej ścieżce.
W wiosce I-San zostałam zaproszona do wzięcia udziału w ceremonii, w ramach której kobiety jak w transie powtarzały za wodzem wersety piosenki. Uroczystość odbywała się na część jednego z mężczyzn, który odniósł sukces niewiadomego rodzaju. Po odśpiewaniu pieśni, kobiety poczęstowały mnie winem ryżowym i piwem. Popijałam razem z nimi puszkę piwa przekazywaną z rąk do rąk.
Wioska wydaje się bardzo autentyczna. Turyści odwiedzają przeważnie bardziej znane wioski Kayan i Kayah. Sporadyczną obecność obcokrajowców zdradzają jednak wyciągane przez dzieci ręce w geście jednoznacznie proszącym o pieniądze ..
Inne atrakcje
Demoso Market
Targ w pobliskiej miejscowości Demoso odbywa się w każdy poniedziałek, środę i sobotę w godzinach porannych. Zaopatrują się tu plemiona z całej okolicy. Przedstawiciele różnych grup etnicznych sprzedają warzywa i owoce, mięso, domowej roboty ryżowe wino i mód, świeżo złowione ryby i żaby oraz materiały na longhi (tradycyjny birmański strój) i ubrania. Można tutaj również spróbować lokalnej kuchni.
Targ w dni robocze jest znacznie mniejszy (w poniedziałek na bazarze w Demoso było więcej wystawców niż kupujących), gdyż większość ludzi od rana pracuje na polu. Sobotnie targowisko ściąga więcej ludzi. Można spotkać kobiety w tradycyjnych, plemiennych strojach.
Wodospad Htee Se Kha
Htee Se Kha znajduje się na północ od Loikaw po drodze do wioski I-San. Wodospad składa się z kilu poziomów. Lokalni mieszkańcy pluskają się w wodzie, relaksuj się na oponach, mnisi myją się ledwo uchylając pomarańczowe szaty, kobiety piorą ubrania w zburzonej wodzie. Można tu też spotkać przedstawicieli plemienia Kayan sprzedających pamiątki. Kobiety zakładają jednak obręcze tylko na potrzeby zwiększenia atrakcyjności swoich stoisk.
Lokalni mieszkańcy odwiedzają wodospad nie tylko dla przyjemności. Na wzgórzach wokół Htee Se Kha znajdują się posągi Buddy, przez co wodospad zyskał religijne znaczenie. Kąpiel w skąpym bikini jest tu raczej nie na miejscu.
Seven Stages Lake
Jezioro znajduje się ok 40 min na południowy-wschód od Loikaw w pobliżu wioski Htee Nee La Leh. Jest to ulubione miejsce na wodny relaks wśród lokalnej ludności.
Tama Ngwe Taung
Tama tworzy ogromne rozlewisko na przedmieściach Demoso. Można zatrzymać się na punkcie widokowym po drodze do wioski Pan Pet lub lokalnego targowiska. Znajdują się tu liczne stoiska z pamiątkami. Wrażenia psują oferowane przejażdżki na słoniach…
Jaskinia Aung Tha Pyae
Jaskinia znajduje się po drodze do wodospadu Htee Se Kha. Wyrzeźbiona w wapieniu zawiera duże skupisko stalaktytów i stalagmitów. Aktualnie pełni też funkcje religijne. W typowy dla Birmy sposób, we wnętrzu rozstawione zostały liczne posągi Buddy.
Dojazd
Do Loikaw można dojechać vanem z Shwenyaung – popularnej miejscowości położonej niedaleko Nyaung Shwe nad jeziorem Inle. Bilety sprzedawane przez hostele zawierają transport z Nyaung Shwe (w przypadku jednej osoby będzie to motocykl) do skrzyżowania, na którym zatrzymuje się samochód. Van odjeżdża dwa razy dziennie. Odbiór z hostelu jest o 8 lub 13. Podróż trwa 6-7 godzin (jedzie okrężną drogą). Po drodze samochód zatrzymuje się w przydrożnej restauracji. Bilet kosztuje ok 15000 kiat wraz z transportem do Shwenyaung oraz dowozem do hotelu w Loikaw.
Znad jeziora Inle można dostać się do Loikaw również drogą wodną. Codziennie rano (ok 9:30) z okolic mostu w Nyaung Shwe odpływa publiczna łódka do Pekon. Podróż trwa 7-8 godzin i kosztuje 15000-20000 kiat, w zależności od humoru pani sprzedającej bilety (znajdziecie ją rozpytując w okolicach rzeki w Nyaung Shwe). Z Pekon do Loikaw dostaniecie się w 1-2 godziny autobusem (odjeżdża kila razy dziennie) lub autostopem. Przejażdżka lokalną łódką jest podobno niezapomnianym doświadczeniem, ale podróż zajmuje cały dzień.
Do Loikaw można też dojechać nocnymi autobusami z Rangun i Mandalaj (autobus z firmy Shwe Yar Zar Bus Company w drugą stronę do Mandalay kosztował 12500 kiat). Podróż zajmuje kilkanaście godzin. Dworzec autobusowy znajduje się ok 4 km od centrum miasta.
A jeśli zależy Wam na czasie, dostaniecie się tutaj zaledwie w godzinę porannym samolotem z Rangun (ok 400 zł). Do Loikaw można też dojechać powolnym pociągiem z Aungban – miasta, które rzadko znajduje się na turystycznej mapie.
Informacje praktyczne
- Jak dotąd w Loikaw jest jeden hostel – Amazing Box Hostel. Na popularnych serwisach typu booking.com czy agoda.com, za ok 10$ można zarezerwować łóżko w 4-osobowej sali wraz z dobrym śniadaniem serwowanym w barze znajdującym się na dachu. Pokoje są czyste i nowoczesne, z kurtynami dającymi poczucie prywatności. Pracownicy recepcji słabo jednak mówią po angielsku, pranie jest horrendalnie drogie (1000 kiat za skarpetkę, podczas gdy w pobliskim Nyaung Shwe 1500 kiat kosztuje kilogram!), a biuro podróży, z którego korzysta hostel bezczelnie zdziera z turystów.
- Automatyczny skuter można wypożyczyć w Amazing Box Hostel za 20000 kiat za dobę (dla porównania skuter w Hpa-an kosztował 7000 kiat).
- W Loikaw nie brakuje tanich lokalnych restauracji. Polecam Hidden Shan Noodle (makaron z warzywami kosztuje 1000 kiat), Creamy Tofu (kluski z kremowym tofu za 700 kiat) oraz Mingalar, gdzie za 1000 kiat można zjeść tradycyjne wegetariańskie hnin htote. A jeśli macie ochotę na większą ucztę, to restauracja Iora Traditional Food and Drink serwuje wegetariański półmisek dla 2-3 osób za 10000 kiat.
- Warto zapisać się do grup na Facebooku “Backpackers Myanmar (Burma)” oraz “Myanmar “Burma” 🇲🇲 Backpacker / Traveler, na których polecani są lokalni przewodnicy.
- Zorganizowane wycieczki są dość drogie. W zależności od odwiedzanych terenów oraz liczby uczestników, koszt oscyluje w okolicy 50 euro za osobę.
- Koszty możecie obniżyć wynajmując lokalnego studenta wraz z samochodem. Jest to dość powszechna praktyka w Loikaw. Studenci posiadają stosowne uprawnienia do oprowadzania turystów. Warto jednak spotkać się z takim młodym przewodnikiem dzień przed rozpoczęciem wycieczki aby sprawdzić jego angielski (znajomość angielskiego naszego przewodnika pozostawiała dużo do życzenia, przez co otrzymywaliśmy tylko szczątkowe informacje). Pamiętajcie jednak, że studenci dostępni są głównie w weekendy i wakacje. Dużym powodzeniem i dobrymi opiniami na wspominanych grupach na Facebooku cieszy się William Nyan Linn (spotkałam zadowolonych Polaków korzystających z jego usług). Koszt przewodnika-studenta wraz z transportem to ok 60 tys. kiat w przypadku wiosek Pan Pet oraz Htee Nee La Leh oraz ok 100 tys. kiat w przypadku wioski Htay Ko. Cena nie uwzględnia kosztu wstępu do osad objętych CBT. Często studenci oprowadzają za darmo w zamian za zbierane doświadczenie. W takim przypadku pokrywa się wyłącznie koszt samochodu.
- W Loikaw można wynająć transport u Victorii (zainteresowanym mogę przekazać dane kontaktowe) prowadzącej sklep z pamiątkami i wypożyczalnię skuterów. Pomaga ona również w zorganizowaniu przewodnika. Van dla 4 osób z kierowcą i przewodnikiem-studentem kosztował 100 tys. kiat dla wiosek Pan Pet oraz Htee Nee La Leh. Automatyczny skuter kosztuje tutaj 25 tys. kiat.
- Jeżeli planujecie zwiedzić wioskę Pan Pet samodzielnie bez przewodnika polecam odwiedzenie domu Moly, która mówi po angielsku i za niewielką opłatą oprowadzi po osadzie (dom zaznaczony jest na maps.me jako “Moly House”).
Moje wrażenia
Loikaw nie jest popularnym kierunkiem wśród zagranicznych turystów. Nie ma tu masowej turystyki, autokarów z turystami, sklepów z pamiątkami ani nowoczesnej infrastruktury. Wioski nadal zachowały swój autentyczny charakter. Ludzie mieszkają tu od pokoleń. Gospodarze są zainteresowani odwiedzającymi, chętnie opowiadają o plemiennych tradycjach i odpowiadają na wszystkie pytania nurtujące turystów (w trakcie mojej wizyty w Pan Pet dowiedziałam się m.in. jak kobiety dbają o higienę szyi na stałe przykrytej obręczami). Nie ukrywają, że wraz z pojawieniem się turystów ich byt znacznie się poprawił.
W niektórych domach objętych CBT nie da się jednak uniknąć poczucia spektaklu wyreżyserowanego na potrzeby turystów. Panie jak na zawołanie wyciągają gitary, organizują tańce, pokazują maszyny tkackie. Na ścianach wiszą turystyczne certyfikaty. Czyżby przyjmowanie zagranicznych gości wymagało specjalnego przeszkolenia?
Nikt się tu jednak dla turystów nie przebiera, nie wciska pamiątek i nie żebrze o pieniądze za zrobienie zdjęcia.
Komercjalizm wkrada się tu jednak innymi drzwiami niż turystyka. Tradycyjne stroje zastępują jeansy i kolorowe tshirty z nadrukami. Młodzi ludzie opuszczają wioski korzystając z dostępu do edukacji, w pogoni za lepszym życiem. Nie ma też już potrzeby „oszpecania” dziewczynek obręczami na szyjach, czy tatuażami na twarzy, w ochronie przed porwaniami. Tylko starsze pokolenie żyje zgodnie z tradycją. W jednej z wiosek pozostały zaledwie 3 kobiety ubierające się na co dzień w typowe dla Kayah stroje. Na naszych oczach ginie wielopokoleniowa tradycja…
Więcej wpisów z Birmy znajdziecie na blogu.