W trakcie mojej długiej podróży po Azji bardziej od paszportu pilnowałam wydatków. Tej finansowej skrupulatności zawdzięczam cykl na blogu “Panie, ile to kosztuje?”, oddalenie widma bankructwa oraz listę atrakcji, na które pożałowałam kasy. Oto jej czołówka.

Tybetański Region Autonomiczny

Tybetańska wioska Jiaju w prowincji Syczuan odwiedzona w trakcie podróży po Azji.
Tybetańska wioska Jiaju w prowincji Syczuan.

W trakcie mojej podróży po Azji chciałam dostać się drogą lądową z Chin do Nepalu. Przejście graniczne Gyirong/Rasuwagadhi znajduje się na terenie Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TAR), który w okrutny sposób kontrolowany jest przez Chiny. Oprócz buddyjskich zabytków w Lhasa, TAR oferuje również niesamowite przyrodnicze atrakcje. Można np. zobaczyć z bliska Everest z chińskiej bazy trekkingowej (z bazy w Nepalu najwyższej góry świata nie widać). Dodatkowo, kusiło mnie doświadczenie prawdziwego oblicza chińskiego reżimu, zostanie ambasadorem tybetańskiej sprawy. Okazało się jednak, że podróż przez TAR nie jest ani tania, ani tak autentyczna jak mi się wydawało…

Podróż przez TAR wiąże się z poważnymi utrudnieniami. Trzeba mieć specjalne pozwolenie, nie można się swobodnie poruszać (jedynie w Lhasa można spacerować bez przewodnika, jednak aby zwiedzić jakąkolwiek atrakcję trzeba być w już w jego towarzystwie), do tego wojsko i policja patrzą wszystkim na ręce.

Pozwolenie na wjazd do TAR wydawane jest przez władze chińskie dodatkowo do standardowej wizy, jednak aby je otrzymać należy zarezerwować wycieczkę w lokalnym biurze podróży, które zaplanuje wyjazd co do minuty. Dodatkowo, obcokrajowcy mogą podróżować tylko prywatnym transportem (samochodem lub autokarem), z kierowcą i przewodnikiem. Wszystko to winduje koszty podróży po Tybetańskim Rejonie Autonomicznych do poziomu Himalajów.

Buddyjski klasztor w prowincji Junnan.
Buddyjski klasztor w prowincji Junnan.

Kilkunastodniowa wycieczka w jedną stronę z Lhasa do Katmandu to wydatek rzędu 2000-3000$. Ceny krótkiej wycieczki na tej trasie (7-8 dniowej) zaczynają się od 900 $. Pamiętajcie jednak, że te błyskawiczne wycieczki nie pozwalają na odpowiednią aklimatyzację (trasa przebiega Friendship Highway przez przełęcze na wysokości powyżej 5000 m n.p.m.) i zahaczają o mniejszą ilość atrakcji po drodze.

Podróżując do Tybetańskiego Rejonu Autonomicznego musicie mieć na uwadze również etyczny aspekt wycieczki. Większość biur podróży je organizujących ma chińskie korzenie. Nie ma się więc co łudzić, że wycieczka do TAR wspiera ekonomicznie lokalnych mieszkańców. Co więcej, Chińczycy wykorzystują tybetańską kulturę, żeby mamić turystów spragnionych autentycznych doświadczeń i wyciągać od nich pieniądze za kosztowne wycieczki. Dostęp do lokalnej ludności jest ograniczony, a wolność wypowiedzi nie istnieje, więc organizowane wycieczki mogą dać fałszywy obraz problemów Tybetańczyków. Więcej o odpowiedzialnej podróży do TAR przeczytacie na stronie www.freetibet.org.

Dobrą alternatywą jest odwiedzenie obszarów leżących na Wyżynie Tybetańskiej poza obszarem TAR, gdzie możecie podróżować indywidualnie i bez specjalnych pozwoleń. Obszary te są jednak często trudno dostępne ze względu na brak infrastruktury turystycznej, lokalna ludność nie zna języka angielskiego, a chińskie władze i tutaj wprowadziły liczne ograniczenia dla obcokrajowców (niedziałający vpn, czy liczne zakazy wstępu), które mają na celu trzymanie turystów z daleka od dowodów chińskiej represji (np. wysiedlania mnichów z klasztoru Yarchen Gar). O mojej podróży w tybetańskie rejony prowincji Syczuan i Junnan opowiem Wam już wkrótce na blogu.

Tygrysy w Nepalu

Obserwacja tygrysów w Bardia National Park jest niesamowitą atrakcją podróży po Azji.
Tygrys przy wodopoju w Bardia National Park. Zdjęcie dzięki uprzejmości znajomej, która zdecydowała się na wycieczkę.

Zobaczenie tygrysa w naturalnym środowisku może być gwoździem programu Waszej podróży po Azji. Nepal co roku odnotowuje wzrost liczby tygrysów żyjących na wolności i jest na dobrej drodze aby podwoić ich stan z 2009 roku (121 osobników) do końca 2022 roku (już w 2018 roku odnotowano 235 tygrysów na wolności). Tygrysy w Nepalu można spotkać w parkach narodowych – Chitwan National Park, Bardia National Park, Banke National Park, Shuklaphanta National Park i Parsa National Park. Ze względu na łatwość dostępu, najbardziej popularny wśród turystów jest oddalony od Katmandu o 160 km Chitwan National Park. Większe szanse na zobaczenie tygrysa daje jednak Bardia National Park, gdzie rezyduje ok 25% wszystkich nepalskich tygrysów (ok 60 osobników).

Transport do Parku Narodowego Barida z Katmandu.
Transport do Parku Narodowego Barida z Katmandu. Źródło: https://www.kimkim.com/ab/kathmandu-to-bardia-national-park

Park Narodowy Bardia położony ponad 500 km od Katmandu. Należy najpierw dojechać autobusem (ponad 12 godzin jazdy) lub dolecieć do miasta Nepalganj, skąd lokalnym transportem trzeba dostać się do Thakurdwara (dodatkowe 3 godziny) – bazy wypadowej do parku narodowego. Czas transportu oraz dodatkowe koszty zniechęcają większość turystów, dlatego Park Narodowy Bardia porównuje się do Chitwan sprzed 30 lat, zanim został najechany przez tłumy odwiedzających z całego świata.

Koszt safari w Bardia National Park zależy od ilości dni, wielkości grupy i zakresu uwzględnionych atrakcji. Jednak standardowo kilkudniowe safari kosztuje ok 150-170$ od osoby za dzień (z noclegiem, wyżywieniem i opłatami wstępu). Można też znaleźć okazje w okolicy 100$ za dzień, w przypadku dłuższych wycieczek. Wycieczki dzienne to wydatek około 60$ za osobę (1500 rupii wstęp, 3500 rupii dżip i 2000 rupii przewodnik).

Lot widokowy na Himalajami

Widok z lotu rejsowego do Lukli.
Widok z lotu rejsowego do Lukli.

Zobaczenie dachu świata jest marzeniem niejednego turysty w trakcie podróży po Azji. Przelot widokowy nad Himalajami trwa około godziny i przy założeniu dobrej pogody zapewnia niezapomniane widoki na najwyższe szczyty świata. Lot z Katmandu oferuje kilka firm (np. Buddha Air) i odbywa się małym kilkunastoosobowym samolotem. Firmy gwarantują miejsce przy oknie, tak aby każdy z pasażerów miał szansę zobaczyć Everest po swojej stronie samolotu. Loty odbywają się z samego rana, gdyż wtedy są największe szanse na pogodę umożliwiającą przelot nad Himalajami.

Z lotu widokowego finalnie zrezygnowałam, gdyż są one często odwoływane ze względu na warunki atmosferyczne. Zarezerwowałam jednak przelot samolotem do Lukli, który przy odrobinie pogodowego szczęścia również zapewnia panoramiczne widoki Himalajów. Wybierając ten wariant miejcie jednak na uwadze, że samoloty rejsowe zazwyczaj mają gorszą widoczność (w moim były porysowane szyby) i lecą tylko w jedną stronę, więc trzeba powalczyć o miejsce po dobrej stronie (w kierunku Lukli należy siedzieć po lewej stronie samolotu). Loty widokowe przelatują też znacznie bliżej najwyższych szczytów.

Ceny lotów widokowych zaczynają się od 185$ (aktualnie ze względu na pandemię można ustrzelić okazję w okolicy 150$).

Lot balonem nad świątyniami Bagan w Birmie

Balony nad świątyniami Bagan o wschodzie słońca.
Balony nad świątyniami Bagan o wschodzie słońca.

Kultowym sposobem na podziwianie wschodu słońca nad świątyniami Bagan jest lot balonem. Przelot ponad szczytami tysięcy buddyjskich świątyń to na pewno niezapomniane przeżycie. Nie jest to jednak atrakcja na każdą kieszeń. Standardowy lot nad starożytnym miastem trwa ok 45 min i kosztuje 330-450$ za osobę (w zależności od sezonu i liczby osób na pokładzie). Lokalni agenci często taniej sprzedają wycieczki last minute (na miejscu można znaleźć okazje na następny dzień za 300$). Oprócz przelotu w cenę wliczony jest transport z/do hotelu, śniadanie i lampa musującego wina. Niektóre firmy (np. uznana Balloons over Bagan) udostępniają też darmowe zdjęcia z lotu.

Obserwacja balonów startujących o wschodzie słońca była clou podróży po Azji.
Obserwacja balonów startujących o wschodzie słońca była clou mojej podróży po Azji.

Na rynku jest kilka firm oferujących lot balonem nad Bagan. Wszystkie mają wyśmienite recenzje na Tripadvisor. Największym doświadczeniem cieszy się wspomniana Balloons over Bagan. Możecie też sprawdzić Golden Eagle Ballooning oraz Oriental Ballooning.

Więcej o wschodzie i zachodzie słońca w Bagan przeczytacie na blogu.

Plemiona Chin w Birmie

Kobieta z tatuażami na szyi i twarzy.
Kobieta z tatuażami na szyi i twarzy. Źródło: https://www.7continents1passport.com/visiting-tattooed-face-women-villages-mindat-myanmar/

Jedną z najbardziej niezwykłych, praktycznie wymarłych zwyczajów wśród górskich plemion w północnej Birmie było tatuowanie twarzy dziewczynek, które osiągały dojrzałość. Ten bolesny zwyczaj zrodził się wieki temu (szacuje się, że nawet ponad 1000 lat temu) i miał początkowo chronić kobiety przed najeźdźcami, poprzez ich oszpecenie. Z czasem tak mocno wsiąkł w tradycję górskich plemion stanu Chin, że tatuowanie twarzy przestało być uznawane za szpecące, a stało się kanonem piękna i kobiecości. Jednak wysiłkiem chrześcijańskich misjonarzy i rządu, w latach 60 XX wieku został wprowadzony zakaz rytualnego tatuowania twarzy. Siła tradycji sprawiła, że mimo zakazu w niektórych wioskach zwyczaj był nadal praktykowany. Większość plemion Chin zaprzestała jednak tatuowania twarzy, a świadectwem wymierającego zwyczaju są wyłącznie twarze starszych kobiet.

Stan Chin jest tylko częściowo otwarty dla turystów (podróżując do Paletwa czy Matupi trzeba mieć oficjalne, rządowe pozwolenie), a turystyka tutaj dopiero raczkuje. Brak też odpowiedniej infrastruktury drogowej. Dlatego większość turystów zapuszcza się nie dalej niż w okolice miasta Mindat, na południu stanu, gdzie w okolicznych górach znajdują się wioski plemion Muun, Dai i Kaang, znanych z tatuażowych tradycji.

Kobieta z plemienia Kaang.
Kobieta z plemienia Kaang. Źródło: https://www.7continents1passport.com/visiting-tattooed-face-women-villages-mindat-myanmar/

Ceny noclegów, wycieczek i przewodników są znacznie wyższe niż w innych rejonach Birmy. Brak konkurencji wśród dostawców turystycznych usług, zła infrastruktura oraz niewielka ilość turystów podróżujących w te rejony powoduje, że odwiedzenie plemion Chin nie jest tanią atrakcją. Z tych samych powodów jest to niezapomniane i autentyczne przeżycie.

Ceny kilkudniowych, organizowanych wycieczek z Bagan (z jedno lub dwudniowym pobytem wśród plemion Chin) zaczynają się od 200$ za osobę (w zależności od liczby osób w grupie). Dłuższe wycieczki w bardziej odległe rejony lub z uwzględnieniem wspinaczki na najwyższy szczyt rejonu – Mt Victoria kosztują nawet kilka tysięcy dolarów. Tańszą opcją jest dostanie się do Mindat na własną rękę i poszukanie lokalnego przewodnika. Para Polaków, których spotkałam w Birmie znalazła przewodnika na jednym z facebookowych forów. Za 4-dniową wycieczkę uwzględniającą pobyt w jego rodzinnej wiosce w trakcie Świat Bożego Narodzenia zapłacili 150$ za osobę plus napiwki.

W Mindat można też spotkać kobiety z tatuażami na twarzy po prostu na ulicach i targowiskach. Jednak wyłącznie wycieczka do plemiennych wiosek z przewodnikiem mówiącym w języku Chin czyni zadość wymierającej tradycji rdzennych ludów tego rejonu.

The Gibbon Experience w Laosie

Domek na drzewie. The Gibbon Experience.
Domek na drzewie. The Gibbon Experience. Źródło: https://www.gibbonexperience.org

Jeżeli w trakcie podróży po Azji będziecie przekraczać granicę lądową Chiang Khong-Huay Xai między Tajlandią a Laosem, znajdziecie się rzut beretem od niesamowitej atrakcji – projektu the Gibbon Experience w parku narodowym Nam Kan National Park. W samym sercu laotańskiej dżungli wybudowane zostały jedne z najwyższych domków na drzewach na świecie (na wysokości nawet 40 metrów). Można się do nich dostać wyłącznie zjeżdżając na rozciągniętych nad koronami drzew tyrolkach. Poza sporą dawką adrenaliny, uczestnictwo w projekcie daje niepowtarzalne możliwości obserwacyjne otaczającego lasu oraz żyjących w nim rzadkich gibonów czarnych.

Projekt the Gibbon Experience skierowany jest na ochronę środowiska naturalnego, przywrócenie lasów tropikalnych oraz wsparcie lokalnej ludności.

Na co przeznaczane są zyski Gibbon Experience.
Źródło: https://www.gibbonexperience.org/frequently-asked-questions/

Większość aktywności odbywa się w powietrzu (fruwa się nad koronami drzew do punktów obserwacyjnych), bez naruszania pierwotnego lasu. Cała sieć tyrolek ma łączną długość 15 km, a najdłuższa rozciąga się na długości 570 metrów. W domkach na drzewie żyje się w warunkach przyjaznych naturze (można używać wyłącznie zapewnionych ekologicznych środków czystości).

Do wyboru są 3 pakiety trzydniowe, które uwzględniają różne aktywności oraz wymagają różnego poziomu wysiłku fizycznego. Zapewniają one również różne szanse zobaczenia gibonów. Koszt pakietów wynosi od 305 do 320 euro za osobę za cały pobyt. Można również wybrać opcję ekspresową z jednym noclegiem (koszt 175 euro od osoby). W większości opcji domki są współdzielone jak sala w hostelu.

Więcej szczegółów projektu poznacie na oficjalnej stronie.

Poszukiwanie gibonów w Kambodży

Trekking przez kambodżańską dżunglę.
Trekking przez kambodżańską dżunglę w trakcie mojej podróży po Azji.

Do Kambodży przyjechałam prosto z Laosu, naznaczona żalem w związku z rezygnacją z the Gibbon Experience. Dlatego postanowiłam poszukać tych małp tym razem w kambodżańskiej dżungli. Niezwykle rzadkie gibony białopoliczkowe można odnaleźć w lasach północno-wschodniej prowincji Ratanakiri w okolicy Banlung. Dość duża populacja tych małp została odkryta w Parku Narodowym Veun Sai-Siem Pang dopiero w 2010 roku!

Również w Kambodży wycieczki dedykowane spotkaniu gibonów okazały się poza moim zasięgiem finansowym. Koszty trekkingu do miejsca ich występowania znacząco podwyższa ograniczona liczba turystów docierająca do tego skrawka Kambodży, brak możliwości skompletowania grupy oraz koszty rządowych pozwoleń. Większość turystów, która dociera do Ratanakiri decyduje się na tańsze wycieczki w dżunglę u stóp sąsiedniego Virachey National Park.

Wycieczki można zorganizować w Banlung za pośrednictwem hosteli lub bezpośrednio w biurach podróży. Tych drugich w mieście jest dosłownie garstka (Lucky Tours, Ratanakiri Smiling Tours oraz Parrot Tours). Wycieczki trwają dwa dni, gdyż gibony obserwuje się o wschodzie słońca. Ceny zaczynają się od 200$ za osobę za dzień. Wszystko ze względu na wysokie koszty rządowych pozwoleń (200$ za osobę za 2 dni). Agencja Ratanakiri Smiling Tours zaproponowała mi nieco tańszą opcję – 180$ za 2-dniowy trekking z przewodnikiem niemówiącym po angielsku. Byłam jedyną chętną na wyprawę. Gdyby było więcej osób, cena bez anglojęzycznego przewodnika spadłaby do 130$. Takie ceny są do osiągnięcia tylko w przypadku wynajęcia rządowych przewodników, którzy mogą ominąć opłaty za oficjalne pozwolenia…

Na które z powyższych atrakcji zdecydowalibyście się w trakcie podróży po Azji?

Autor

Włóczykij, podróżniczy planista, fotograf amator, koncertowy podrygiwacz, mól książkowy, entuzjasta czarnej płyty i rowerów bez przerzutek, renowator mebli a od niedawna bloger ...

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.