Najbardziej popularnym przejściem granicznym pomiędzy Mongolią i Chinami jest Zamin Uud – Erlian, które znajduje się na trasie kolei transmongolskiej pomiędzy Ułan Bator a Pekinem. Pozostałe przejścia graniczne są albo niedostępne dla turystów albo mają ograniczoną dostępność. Dlatego niewielu obcokrajowców decyduje się na przygodę ich przekroczenia. Sama miałam wątpliwą przyjemność dostania się do Chin przez mało uczęszczaną zachodnią granicę w Bulgan – Takeshiken.  

Granica Bulgan – Takeshiken
Sznurek ciężarówek na granicy w Bulgan.
Sznurek ciężarówek na granicy w Bulgan.

Zachodnia granica w Bulgan-Takeshiken rzadko jest turystom po drodze. Aby z niej skorzystać trzeba mieć interes w zachodniej Mongolii, która od stolicy oddalona jest o 2 doby jazdy autobusem. Dlatego wśród turystów decydujących się na jej przekroczenie są zazwyczaj odwiedzający Park Narodowy Altai Tavan Bogd znajdujący się u zbiegu trzech państw – Mongolii, Rosji i Chin, uczestnicy Golden Eagle Festival lub odważni, który chcą zwiedzić chińską prowincję Sinciang.

Po stronie chińskiej granica znajduje się na terenie autonomicznego obszaru Sinciang. Prowincji, która w kategorii państwa policyjnego mogłaby konkurować z Koreą Północną. Lokalne władze wprowadziły ścisłą kontrolę i ograniczenia życia religijnego, kulturowego i socjalnego wobec Ujgurów – mniejszości pochodzenia tureckiego. A to wszystko przez niepodległościowe ambicje Ujgurów, który domagają się oddzielenia Sinciang od Chin wybierając dość radykalne formy nacisku. W prowincji po dziś dzień działają ruchy separatystyczne powiązane z Państwem Islamskim. Zdarzają się też akty terrorystyczne wymierzone przeciwko chińskim władzom. Ceniące sobie posłuszeństwo Chiny odwdzięczyły się ograniczeniem praw Ujgurów, prześladowaniami na tle rasowym i religijnym, a nawet internowaniem do specjalnych obozów reedukacyjnych (stąd kryzys na linii Turcja – Chiny i nieformalny zakaz wjazdu do Chin w przypadku posiadania w paszporcie tureckich pieczątek).

Turyści dostali rykoszetem, z góry posądzani o sympatyzowanie z rebeliantami i szerzenie światu antyreżimowych treści. Dlatego przekraczając granicę w Bulgan oraz w samej prowincji Sinciang szykujcie się na szczegółowe kontrole i przesłuchanie.

Granica w Bulgan otwarta jest od poniedziałku do piątku w godz. 10.30-18:45 (czasu chińskiego) z przerwą na lunch.

Jak dojechać do granicy?
Wypadek po drodze na granicę w Bulgan.
Wypadek po drodze na granicę w Bulgan.

Z Olgii (stolicy zachodniej prowincji Mongolii) we wtorki i niedziele w okolicy 19-20 wyjeżdża nocny van za 70 000 tugrików. Do granicy można dostać się też miejscowości Khovd. Stąd vany odjeżdżają z większą częstotliwością. Codziennie, jeśli tylko zapełni się samochód. Vany dojeżdżają do przygranicznego miasteczka Bulgan.

Dworzec, z którego odjeżdża autobus na granicę.
Dworzec, z którego odjeżdża autobus na granicę.

Granicy w Bulgan nie można przekraczać pieszo. W miasteczku dostępne są autobusy przejeżdżające przez granicę do małej chińskiej miejscowości Takeshiken. Autobus kosztuje 15 000 tugrików i jedzie do punktu granicznego ok 40 min.

Rozkład jazdy autobusów przez granicę Bulgan - Takeshiken.
Rozkład jazdy autobusów przez granicę Bulgan – Takeshiken.

Van z Olgii zazwyczaj dojeżdża na czas, żeby złapać poranny autobus do granicy o 8:30 lub 9:30. Ja chciałam się dostać do Chin ostatniego dnia narodowego chińskiego święta Golden Week, w pierwszym dniu działania granicy po tygodniowej przerwie. Tłumy Mongołów podróżujących tego dnia do Chin przerosły moje oczekiwania. Przez godzinę stałam w kolejce, wśród przepychających i wydzierających się obywateli Mongolii. Co chwila ktoś się wciskał w kolejkę. Łamanym rosyjskim trudno mi było protestować. Finalnie dostałam bilet dopiero na popołudniowy autobus o 13:30. Już wtedy wiedziałam, że cały plan dotarcia do noclegu zarezerwowanego w Urumczi (stolicy Sinciang) się rypnął.

Jak wygląda przejście przez Mongolską granicę?

Kontrola celną po mongolskiej stronie zazwyczaj przebiega sprawnie, pod warunkiem, że działa internet…. Standardowo cały autobus przechodzi kontrolę w 30 min. Ja utknęłam tutaj na 3 godziny.

Sama kontrola jest bardzo pobieżna. Bagaże niby są prześwietlane, ale nie ma nikogo, kto by maszynę obsługiwał. Przechodzi się przez czujnik metalu, ale nikt nie przeszukuje jak zapika.

Przed podejściem do okienka celnika należy wypełnić druk wyjazdowy. Ostatnim etapem jest sprawdzenie paszportu w systemie. Do tego potrzebny był internet.

Jak wygląda przejście przez chińską granicę?

Następnie wsiada się do tego samego autobusu, który posłusznie czeka na wszystkich pasażerów i przejeżdża kilkadziesiąt metrów do granicy chińskiej. I tu zaczyna się zabawa. Byłam jedyną bladą twarzą w autobusie. Celnicy szybko mnie wyłowili i jeszcze w pojeździe dwie rożne osoby sprawdziły mi wizę i paszport w poszukiwaniu zakazanych pieczątek i wiz, co chwila konsultując się między sobą.

Autobus przejeżdżający przez granicę.
Autobus przejeżdżający przez granicę.

Wysiadając z autobusu rozpoczął się kolejny etap przedstawienia. Kontrola wstępna. Znowu z łatwością zostałam wyłowiona z tłumu i zabrana do pierwszego pokoju zwierzeń (tak, będzie kolejny). Ale jak tu się zwierzać, jak celnik słabo mówi po angielsku? Za to bardzo dobrze przegląda moją elektronikę w poszukiwaniu zakazanych zdjęć. A zakazane są zdjęcia Dalajlamy. Na szczęście się do tego przygotowałam, wszystkie zdjęcia z buddyjskich świątyń zniknęły z mojej komórki i aparatu, a foldery je zawierające ukryłam na komputerze… Chińska cenzura może i wie, jak przeglądać zdjęcia na aparacie, ale jak się poruszać po komputerze z polskim systemem już niekoniecznie.

Co ciekawe, to wyłapywanie z tłumu oszczędziło mi przechodzenia przez wykrywacz metalu. Mogłam wnieść ze sobą broń i nikt by się nie zorientował. A propos broni, nie warto przenosić przez granicę noży, choćby miałby to być najbardziej tępy nóż do masła.

Po wstępnej kontroli wraca się do autobusu po bagaż, który następnie jest prześwietlany. Chyba że jest się w centrum zainteresowania, tak jak ja. Teraz jeden celnik nie odstępuje mnie na krok, za to każe mi omijać wszelkie kontrole i kieruje do drugiego pokoju zwierzeń. Tutaj już są profesjonaliści. Wiedzą gdzie szukać. Każą okazać aparat, telefon i laptopa. No to okazuję jeden aparat, jeden telefon i jeden laptop (a że mam drugi telefon i gopro przemilczam, w końcu nie pytali). Najbardziej ich jednak interesuje komputer. Wchodzą na oślep do folderów z polskimi nazwami. A to się zatrzymują na mojej polskiej umowie ubezpieczeniowej, a to na zdjęciu bazaru w Barcelonie. Ale najwięcej uwagi przykuwa zdjęcie mojej Kaza wizy, które zrobiłam na potrzeby wpisu “Wodospady Wiktorii. Co dwie strony to nie jedna“, bo przecież nie mam jej w paszporcie. Wyjaśniam, że to wiza ze starego paszportu. “Proszę okazać”. Ups. Nie mam…

Do tego seria inwigilacyjnych pytań. Co robiłam w Mongolii ? Jakie rejony odwiedziłam? Ile dni spędzę w Chinach? Jaki jest mój plan wycieczki w Chinach? Ile trwa moja podróż? Jakie kraje odwiedzę? Co robię w Polsce? Czy pracuję dla rządu? Czy mam przyjaciół w Chinach? Itd.

Wreszcie mnie wypuszczają z pokoju zwierzeń. Naprędce wypełniam świstek wjazdowy. Ewidentnie im się spieszy. Już jest po 19, granica powinna być zamknięta. Nawet nie zdążę dobrze wypełnić formularza, a już każą podpisywać i oddawać.

Potem wpychają mnie na początek kolejki do kontroli paszportowej. Tutaj strzelają zdjęcie, sprawdzają odciski i po raz pięćsetny paszport. Coś się celnikowi w moim paszporcie nie podoba. Może nie wie, co to za kraj ta Polska bo się pyta kolegi. Potem jeszcze pyta o pieczątkę z Jordanii, ale widocznie Jordania nie ma z Chinami na pieńku, bo wbija mi stempel w paszporcie i już jestem oficjalnie wpuszczona do Chin! Ale hola. Nie tak prędko.

Pieczątka wjazdowa do Chin.
Pieczątka wjazdowa do Chin.

Kolejny punkt programu to pytanie o wwóz owoców, roślin i produktów odzwierzęcych. Kłamię jak z nut, że nie mam (a w plecaku 4 liofilizaty niezużyte w Mongolii i zachowane na Nepal). Prześwietlają plecak i nic podejrzanego nie znajdują…

Na koniec moja ulubiona część. Już jestem jedną noga w Chinach, ale celnik sobie nagle coś przypomina. Gdy pada pytanie o posiadane na komputerze pornografii i filmów z przemocą (jak rozumiem chodzi o wszystkie twarze Grey’a) nie wytrzymuję i wybucham śmiechem. Celnik na szczęście sam zauważa absurdalność sytuacji i szybko dołącza do mnie. Przeprasza, ale musiał zapytać.

Podobno jeszcze do niedawna celnicy instalowali na telefonie program szpiegowski Jingwang. Widocznie napięcie w prowincji zmalało, bo kontrola była nadspodziewanie łagodna i żaden program mnie w Chinach nie szpiegował.

Welcome to China!
Jedyne zdjęcie, jakie zrobiłam po przekroczeniu granicy z Chinami.
Jedyne zdjęcie, jakie zrobiłam po przekroczeniu granicy z Chinami.

Zostałam wpuszczona, więc czas na wymianę uprzejmości i … kont na weChacie. Po wyjściu z budynku czeka na wszystkich autobus. Co ciekawe, mimo całej tej kontroli, nie jestem ostatnia. Następnie autobus jedzie do miejscowości Takeshiken, gdzie porzuca wszystkich pasażerów na pastwę losu. Jest już po 20. Do Urumczi mam jeszcze 560 km.

W drzwiach autobusu zgarnia mnie Mongołka studiująca w Urumczi. Od 14 czekają aby zapełnić dzieloną taksówkę. Cena 300 yuanów. Trochę drogo, ale muszę zdążyć na poranny pociąg z Urumczi, więc nie mam wyboru.

W samochodzie każą mi jechać na środkowym siedzeniu. Mniejsze ryzyko zatrzymania na podstawie widoku z kamer. Niezależnie od punktu siedzenia i tak zatrzymują nas 7 razy. Jak tylko policjant w świetle latarki widzi moją jasną twarz i niezbyt skośne oczy, wszyscy jesteśmy zapraszani na kontrolę paszportową. Do Urumczi dojeżdżamy dopiero o 5 rano.

Przydatne informacje
Zhangye to pierwsza chińska miejscowość, którą odwiedziłam.
Zhangye to pierwsza chińska miejscowość, którą odwiedziłam.
  • Miejsce w vanie z Olgii do Bulgan trzeba zarezerwować z wyprzedzeniem. Polecam to zrobić przez Traveller’s Guesthouse.
  • Van do granicy rzadko odjeżdża o czasie. Kierowca zatrzymuje się też na posiłek i drzemkę.
  • W stosunku do zachodniej Mongolii w Chinach jest godzina do przodu.
  • Granica w Bulgan – Takeshiken nie działa w weekendy i często jest zamykana w chińskie święta narodowe.
  • Informacje o działaniu przejścia granicznego można otrzymać pod chińskim numerem telefonu: +86 0906 883 3110 lub +86 0906 858 8621 lub na WeChacie 塔克什肯边防检查站. Wymagana jest jednak znajomość chińskiego lub posiadanie znajomego chińczyka (do którego się nie przyznawajcie na granicy).
  • Granicę można przekroczyć tylko posiadając ważną wizę, nie można jej wyrobić na granicy.
  • Wszelkie noże są konfiskowane (choćby to był wasz ukochany szwajcarski scyzoryk)
  • Z aparatu należy usunąć wszelkie zdjęcia Dalajlamy oraz na wszelki wypadek buddyjskich świątyń i posągów.
  • Nie są wpuszczane osoby z tureckimi pieczątkami w paszporcie.
  • Dodatkowe informacje znajdziecie na stronie: https://caravanistan.com/border-crossings/mongolia/.
Autor

Włóczykij, podróżniczy planista, fotograf amator, koncertowy podrygiwacz, mól książkowy, entuzjasta czarnej płyty i rowerów bez przerzutek, renowator mebli a od niedawna bloger ...

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.