Chiang Mai zostało okrzyknięte kulturalną stolicą Tajlandii i w pełni zasługuje na ten tytuł. Miasto z powodzeniem mogłoby stać się scenerią dla filmu “Eat, pray, love”. Julia Roberts by tu dobrze zjadła, miałaby gdzie medytować z buddyjskimi mnichami i na pewno by się zakochała, jeśli nie w Javier Bardem to swobodnym klimacie miasta. Chiang Mai ma do zaoferowania turystom wszystko czego tylko dusza zapragnie. Od darmowej jogi, zajęć medytacji, tajskiego masażu za grosze, przez artystyczne sklepiki i galerie sztuki, ociekające złotem świątynie, po wyśmienite restauracje, stragany z jedzeniem i nocne targowiska. Co zatem warto zobaczyć? O to moja osobista lista najlepszych atrakcji Chiang Mai.

Buddyjskie Świątynie

Wat Pra That Doi Suthep.
Wat Pra That Doi Suthep.

W Chiang Mai i okolicy znajduje się ponad 300 buddyjskich świątyń. Większość datowania na okres pomiędzy XIII i XVIII wiekiem z charakterystycznymi drewnianymi dachami wskazującymi w stronę nieba i bogatymi zdobieniami. Przy ich budowie nie oszczędzano złota i kamieni szlachetnych. Mienią się już z daleka w promieniach słonecznych.

W obrębie miasta znajduje się kilka świątyń, których nie można pominąć. Najbardziej znaną i okazałą jest położona na wzgórzu Wat Pra That Doi Suthep. Na terenie kompleksu znajduje się piękna złota stupa, otoczona ceremonialnymi parasolami ustawionymi na każdym jej rogu oraz bogato zdobionymi posągami Buddy. W pogodny dzień ze wzgórza rozciągają się piękne widoki na miasto. Można się tu dostać pieszo szlakiem michów lub oficjalną drogą skuterem lub tuk tukiem. Wstęp kosztuje 30 bahtów.

Więcej o szlaku mnichów i świątyni przeczytacie tutaj.

 Wat Phra Singh.
Wat Phra Singh.

W zachodniej części starego miasta położona jest majestatyczna Wat Phra Singh, nie bez powodu nazwana złotą. Na terenie kompleksu znajduje się ociekająca złotem stupa oraz bogato zdobione dwa budynki świątynne. Na szczególną uwagę zasługują malowidła we wnętrzu auli Lai Kam przedstawiające życie lokalnych mieszkańców sprzed prawie 700 lat (została wzniesiona w 1345 roku). Świątynię warto odwiedzić tuż przed zachodem słońca, kiedy promienie dodają blasku złotej fasadzie. Wstęp kosztuje 40 bahtów. Polskim Januszom donoszę, że na teren świątyni można wejść za darmo między budynkami mnichów od zachodniej strony kompleksu. W ten sposób trafiłam tam przypadkiem po raz drugi szwendając się po starym mieście.

Wat Chedi Luang.
Wat Chedi Luang.

W sercu Chiang Mai leży inna imponująca świątynia – Wat Chedi Luang z masywną pagodą wzniesioną między 1385 a 1402 rokiem. Bardziej przypomina ona egipską piramidę niż buddyjską świątynię z tego okresu. Brakuje jej typowej złotej szaty i bogatych zdobień. Niegdyś mieściła Szmaragdowego Buddę, najważniejszy posąg w tajskiej religii, który został przeniesiony w XVI w. wraz z ekspansją królestwa. Wstęp kosztuje 40 bahtów. Na terenie kompleksu można też wziąć udział w konwersacjach z mnichami-nowicjuszami.

Konwersacje z mnichami

Konwersacje z mnichami w Wat Chedi Luang.
Konwersacje z mnichami w Wat Chedi Luang.

Do atrakcji Chiang Mai należy zaliczyć realizowany w kilku punktach miasta program konwersacji z mnichami. Polega on na nieformalnych dyskusjach z mnichami będącymi w trakcie edukacji szkolnej lub uniwersyteckiej w celu praktyki języka angielskiego.

Konwersacje nie mają ustalonego harmonogramu ani czasu trwania. Możecie poświęcić na rozmowę zaledwie kilka minut. Przy stole siedzi zazwyczaj kilku nowicjuszy czekających na obcokrajowców. Cały proces nadzoruje nauczyciel. Wbrew powszechnej opinii, kobiety są mile widziane. Warto pamiętać jednak o skromnym stroju.

Młodzi mnisi są niezwykle ciekawi świata i obcokrajowców. W trakcie konwersacji zadają dużo pytań. Sami nie stronią od szczerych odpowiedzi. Większość z nich zostaje mnichami tylko na czas edukacji, gdyż ich rodzin nie stać na szkołę lub uniwersytet. Nie ukrywają, że po zakończeniu studiów porzucą habit na rzecz robotniczego uniformu, żeby wspomóc finansowo rodzinę.

Konwersacje z mnichami prowadzone są w kilku miejscach w Chiang Mai. Ja polecam centralnie położoną świątynię Wat Chedi Luang. Przy okazji zwiedzenia kompleksu możecie porozmawiać z mnichami studiującymi w przynależnym do świątyni uniwersytecie. Rozmowy odbywają się przy stołach zlokalizowanych na świeżym powietrzu w północno-wschodniej części kompleksu w godzinach 9 -18. Większość mnichów opuszcza teren świątyni w weekendy.

Więcej o konwersacjach z mnichami przeczytacie tutaj.

Trekking

Widok na Chiang Mai ze wzgórza Doi Suthep.
Widok na Chiang Mai ze wzgórza Doi Suthep.

W okolicy Chiang Mai można udać się na kilkudniowy trekking po dżungli. Nie jest to jednak busz z prawdziwego zdarzenia, jaki znajdziecie w pobliskim Laosie, czy Kambodży. Ale jeśli chcielibyście odpocząć od gwaru miasta i odetchnąć świeżym powietrzem w okolicy nie brakuje krótkich szlaków.

Polecam kilkugodzinny trekking tzw. szlakiem mnichów na szczyt pobliskiego wzgórza Doi Suthep, z którego w pogodny dzień rozciąga się panorama miasta. Znajduje się tutaj również najważniejsza świątynia Chiang Mai – Wat Pra That Doi Suthep. Więcej o trasie przeczytacie tutaj.

Masaż

Masaż nóg w Wat Pan Whaen Thai Massage.
Masaż nóg w Wat Pan Whaen Thai Massage.

Za cenę warszawskiego masażu w Tajlandii można wymasować się dziesięciokrotnie. Już za 150-250 bahtów (20-30 zł) można się udać na masaż stóp lub poddać całe ciało torturom głębokiego tajskiego masażu.

W Chiang Mai roi się od salonów masażu. Moim ulubionym był niepozorny Wat Pan Whaen Thai Massage przyklejony do świątyni o tej samej nazwie. Choć do luksusowego spa jest mu daleko, to za zaledwie 160 bahtów można tu profesjonalnie wymasować zbolałe nogi lub pobudzić całe ciało w trakcie typowego tajskiego masażu.

Więcej w temacie tajskiego masażu przeczytacie na blogu. We wpisie polecam również kilka sprawdzonych salonów w Chiang Mai.

Joga w parku

Jedyny park w obrębie starego miasta Chiang Mai – Suan Buak Hat Park – gości rano dziesiątki osób uprawiających jogę. Codziennie (poza deszczowymi i zanieczyszczonymi dniami) o 9 rano podróżujący nauczyciele jogi i expaci prowadzą darmowe zajęcia jogi.

Można ćwiczyć na własnej lub wypożyczonej macie (15 bahtów). Teren jest dość nierówny, co nieco zwiększa trudność ćwiczeń, jednak zajęcia są otwarte dla wszystkich poziomów. Codziennie prowadzone są lekcje pod innym hasłem. Harmonogram znajdziecie na Facebooku.

Lokalny bazar

Chiang Mai Gate Market.
Chiang Mai Gate Market.

Lokalne targowiska kryją się w wąskich uliczkach Chiang Mai zdala od turystycznych arterii miasta. Warto odwiedzić jeden z nich w poszukiwaniu lokalnych smakołyków, jak śmierdzący durian, bycze jądra, czy stuletnie jajka, lub aby po prostu pogapić się na ludzi. Można tu też kupić owoce i warzywa po cenach dla autochtonów – świeżą papaję za złotówkę, czy równie tanie awokado.

Stuletnie jajka w skorupkach zabarwionych na różowo dla lepszego rozróżnienia.
Stuletnie jajka w skorupkach zabarwionych na różowo dla lepszego rozróżnienia.

Targowiska otwarte są w godzinach porannych i zamierają przed południem. Dlatego zaplanujcie wizytę z samego rana. Polecam odwiedzenie Chiang Mai Gate Market znajdującego się tuż przy południowej bramie starego miasta. Turyści trafiają tu jedynie w ramach porannych kursów gotowania. Przed 9 rano na bazarze zaopatrują się wyłącznie stali mieszkańcy miasta. Nikt nie odstawia turystycznej szopki. Wszystkich obowiązują te same, lokalne ceny.

Szkoła gotowania

Szkoła gotowania Thai Akha Cooking School.
Szkoła gotowania Thai Akha Cooking School.

Chiang Mai zostało okrzyknięte kulinarną stolicą Tajlandii. Ale w mieście można nie tylko dobrze zjeść, lecz również nauczyć się jak samodzielnie przygotować sztandarowe dania tajskiej kuchni na ramach jednej z wielu szkół gotowania. W programie znajdują się takie klasyki jak pad thai, sałatka z zielonej papai, czerwone lub zielone curry, tom kha gai czy mango sticky rice. Zajęcia standardowo kosztują ok 800-1200 bahtów (100-150 zł).

Więcej o kursach gotowania w Chiang Mai przeczytacie na blogu.

Sunday Walking Street

Stoisko z durianem na Sunday Walking Stree
Stoisko z durianem na Sunday Walking Street.

W każdą niedzielę od godzin 17 główna ulica starego miasta – Rachadamnoen Street zamienia się w jeden wielki bazar. Od świątyni Wat Phra Singh do wschodniej części miasta przez kilometr ciągną się stragany z jedzeniem, ubraniami i pamiątkami. Można tu spróbować skorpiona i grillowanego konika polnego, wypić sok z marakui lub smoczego owocu, kupić ulubione przez turystów elephant pants albo koszulkę z nadrukiem “same same but different”. W bocznych uliczkach rozstawione są stragany z loteriami, fotele do masażu (godzinny masaż stóp kosztuje 160 bahtów) i stoły z wróżbami. Na skrzyżowaniach występują uliczni artyści.

Jest to niewątpliwie najlepsze miejsce w Chiang Mai na zakup pamiątek z wakacji.

Stanowisko masażu na Sunday Walking Street w Chiang Mai.
Stanowisko masażu na Sunday Walking Street w Chiang Mai.

W godzinach szczytu między 18 a 21 ulicą przeciska się tłum zagranicznych i lokalnych turystów. Miejscami można utknąć w korku. Targ zarówno fascynuje swoją różnorodnością, jak i irytuje tłumem ludzi chcących jej doświadczyć. Przydają się tutaj nie tylko zdolności negocjacyjne, ale również łokcie.

Na kilka godzin Rachadamnoen Street jest zamknięta dla ruchu samochodowego, powodując korki w innych częściach starego miasta. Warto o tym pamiętać planując transfer na dworzec autobusowy lub lotnisko.

763 zakręty

Trasa w ramach Mae Hon Song Loop.
Trasa w ramach Mae Hon Song Loop.

Malownicza droga z Chiang Mai do Pai przez 130 kilometry wije się po zboczach wzgórz, przecina lasy i plantacje, wspina się stromo, żeby tuż za zakrętem dramatycznie spadać. Dla wielu jest to ulubiony odcinek tzw. Mae Hon Song Loop – kilkudniowej wycieczki skuterem na północnym krańcu Tajlandii. Nic dziwnego. Nic tak nie podnosi adrenaliny jak 762 ostre zakręty. Cała kółko ma ich prawie 2 tysiące.

Trasę z Chiang Mai do Pai można pokonać w jeden bardzo długi dzień (przejazd w jedną stronę zajmie przynajmniej 4 godziny). Warto jednak zostać na noc w Pai, ulubionym mieście współczesnych hipisów. Można tu dobrze zjeść i wypić, a przy okazji spalić jointa lub dwa. W okolicy nie brakuje jednak naturalnych atrakcji – kanionów, gorących źródeł,jaskiń czy wodospadów.

Ladyboy Cabaret

Chiang Mai Cabaret Show.
Chiang Mai Cabaret Show.

W Chiang Mai można zobaczyć kabaret w wykonaniu ladyboy w nieco przerysowanej konwencji. Ponad godzinny spektakl odbywa się w klubie na terenie Anusarn Market, który stanowi część nocnego bazaru (Chiang Mai Night Bazaar). Znajduje się on kilometr piechotą od wschodniej granicy starego miasta (za tuk tuka z zachodniej części kwadratu wyznaczającego centrum Chiang Mai zapłaciłam 50 bahtów). Z oddali między straganami bazaru można dostrzec ladyboy w kusych sukienkach, cekinach i szalach boa. Figlarnie zaczepiają turystów zapraszając na spektakl. Głównie mężczyźni padają ofiarą ich zalotów. Nie zdziwcie się, jeśli któryś z ladyboy złapie Was za tyłek …

Przedstawienie drag queen zaczyna się o 21:30. Warto przybyć jednak wcześniej, żeby wybrać miejsca tuż przy scenie (bilety sprzedawane są od 20). Wstęp kosztuje 350 bahtów (ok 45 zł) i teoretycznie zawiera w cenie jednego drinka lub piwo. W teorii, bo kelnerka wraz z piwem na stole kładzie tabliczkę, która w niezręczny sposób wymusza wysoki napiwek. W przerwie spektaklu serwowane są napoje alkoholowe w połowie ceny w ramach happy hour.

Chiang Mai Cabaret Show.
Chiang Mai Cabaret Show.

W trakcie spektaklu z usłyszycie wiele przebojów, z Abbą i Tiną Turner na czele. Przedstawienie ma formę lip sing. Rozczaruję Was, drag queen nie śpiewają na żywo. Tańczą za to i prezentują się nadzwyczaj dobrze. Niektóre z głównych tancerek ciężko posądzić o bycie mężczyzną.

Wybierając się na kabaret przygotujcie się na dużą dawkę humoru i dobrej zabawy. Zedrzecie gardło śpiewając wszystkim znane przeboje (no może poza jedną piosenką po rosyjsku …). Denerwuje jednak wymuszanie napiwków i płatne zdjęcia z tancerkami po spektaklu.

Więcej informacji o Chiang Mai Cabaret Show znajdziecie na Facebooku kabaretu.

Autor

Włóczykij, podróżniczy planista, fotograf amator, koncertowy podrygiwacz, mól książkowy, entuzjasta czarnej płyty i rowerów bez przerzutek, renowator mebli a od niedawna bloger ...

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.