Turystów w Thakhek zasadniczo można podzielić na dwie grupy. Tych co wybierają się na Thakhek Loop oraz tych co z wycieczki już wrócili. Skuterowa pętla prowadzi pomiędzy stożkowatymi górami, lokalnymi wioskami i polami ryżowymi. Wzdłuż trasy rozlokowane są liczne atrakcje – jaskinie, wodospady, laguny i punkty widokowe. Można spłynąć podziemną rzeką, zjechać kolejką tyrolską nad wierzchołkami wapiennego lasu, czy rzucić się w otchłań błękitnego jeziora. Dla wielu jednak kilkudniowa jazda skuterem już sama w sobie jest główną atrakcją. Można poczuć się niczym swobodny jeździec. Tyle że zamiast Harleya trzeba zadowolić się zdezelowaną Hondą, a wiatr nie rozwiewa włosów przez obowiązkowy kask.
Thakhek Loop
Thakhek Loop to skuterowa pętla, która rozpoczyna się i kończy w Thakhek – niezbyt urokliwej miejscowości w centralnym Laosie. W standardowym wariancie ma 450 km i można ją przejechać w 3 dni.
Większość decyduje się na jazdę w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara. W ten sposób ostatnie 100 km autostradą nie zdąży zmęczyć jeszcze przed dojazdem do pierwszej atrakcji. Daje za to w kość (ogonową) na pożegnanie ostatniego dnia wycieczki. Dlatego wiele osób rezygnuje z pokonania tego mało interesującego odcinka i trzeciego dnia zawraca aby dojechać do Thakhek tą samą, malowniczą drogą. W ten sposób wycieczka wydłuża się do 4 dni, a z pętli robi się podróż w dwie strony. Nic straconego. Atrakcji podczas pierwszych dwóch dni jest na tyle dużo, że można nimi obdzielić podróż w obu kierunkach.
Część osób decyduje się na mniejsze kółko i przeprawienie skutera podziemną rzeką płynącą w jaskini Kong Lor. Na tym odcinku nie ma drogi i załadowanie maszyny na chybotliwą łódkę jest jedyną opcją. Skrót pozwala na powrót do Thakhek w 3 dni, bez konieczności walki o przetrwanie na autostradzie.
Wypożyczenie skutera
W centrum miasta znajduje się kilka wypożyczalni skuterów. Również niektóre hostele mają na stanie własne jednoślady. W ofercie dostępne są skutery automatyczne, półautomatyczne i manualne. Wraz ze stopniem automatyzacji rośnie cena. Na doświadczonych czekają też pełnoprawne motocykle.
Skuter warto wypożyczyć z jednodniowym wyprzedzeniem. Automatyczne skutery rozchodzą się jak świeże bułeczki. Zwłaszcza Hondy, które kosztują znacznie mniej niż ich koleżanki po fachu – Yamahy. Większość wypożyczalni wymaga wpłaty depozytu (ok 50 tys. kip) z tytułu rezerwacji. Przy odbiorze skutera wpłacona kwota zaliczana jest na poczet ceny. Na czas wynajmu większość wypożyczalni zatrzymuje paszport.
Swój skuter wypożyczyłam w popularnej ze względu na ceny wypożyczalni WangWang Motor Rental. Wieczorem przed rozpoczęciem wycieczki mieli dostępny tylko jeden ostatni egzemplarz skutera automatycznego z niższej półki cenowej (Honda Wave za 80 tys. kip za dzień). Skuter był w fatalnym stanie wizualnym. Połamany, posklejany i porysowany. Z jednej strony to może lepiej, bo żadnej nowej rysy nie mogliby się na nim dopatrzeć. Z drugiej trzeszczał na każdym wertepie, jakby miał się rozpaść na drobne kawałki. Działał jednak bez zarzutów. Bardziej niż stan techniczny zirytowało mnie jednak wydawanie skuterów z pustym bakiem. Na moim przejechałam zaledwie 20 metrów, po czym musiałam dopchać go z powrotem do wypożyczalni czerwona na twarzy ze zmęczenia i złości. Praktyka odpompowywania paliwa ze zwracanych motocykli jest dość powszechna. Ale przyzwoitość nakazuje zostawienie w baku ilości pozwalającej przynajmniej dojechać do najbliższej stacji benzynowej. No cóż. Widocznie WangWang bardziej niż reputację ceni drobniaki ze sprzedanych resztek paliwa.
WangWang nie ma jednak konkurencji jeśli chodzi o ceny. Tuż obok znajduje się wypożyczalnia Mad Monkey Motocycle prowadzona przez Niemca zgodnie z zasadą “Ordnung muss sein”. Skutery są tu praktycznie nowe i o jakieś 50 tys. kip droższe (cena nowej Hondy Click to 150 tys. kip za dzień). Wynajem skutera z tego miejsca to na pewno bezpieczna opcja.
Większość wypożyczalni daje gwarancję. W przypadku zepsucia skutera, bezpłatnie po niego przyjadą. Nie dotyczy to jednak opon, za których ewentualną wymianę odpowiada wypożyczający.
Trasa
Dzień 1: Thakhek – Thalang
Trasa pierwszego dnia Thakhek Loop wije się między wapiennymi szczytami, które dominują nad asfaltową drogą i lokalnymi wioskami. Nie można rozwinąć zbyt dużej prędkości. Co chwila na drogę wychodzą stada krów. Dzieci w szkolnych mundurkach machają z daleka, jakby turysta na skuterze dziwił co najmniej jak słoń na trampolinie.
Dzień pierwszy rozpoczyna się od przejazdu przez tzw. Aleję Jaskiń, która rozpoczyna się tuż za Thakhek. W jej obrębie znajduje się sześć jaskiń. Jeżeli chcecie zobaczyć wszystkie, polecam wczesne rozpoczęcie wycieczki lub powrót tą samą trasą i rozłożenie zwiedzania na dwa dni.
Jeżeli chcielibyście spróbować pływania w zalanej jaskini, Pa Seuam Cave daje taką możliwość. Tuż przy wejściu do jaskini można wypożyczyć kamizelki ratunkowe. Mętna woda nie zachęciła mnie do pływania w ciemności, jednak warto było się wybrać do jaskini żeby zobaczyć jej imponujące stalaktyty.
Jaskinia nie jest zbyt popularna wśród turystów, dlatego znajdujące się tuż przy jej wejściu jezioro Nong Thao odwiedzają liczne płochliwe czaple i żurawie. Miejsce jest niezwykle spokojne. Warto zatrzymać się tu na chwilę choćby po to by posłuchać ciszy.
Niezależnie, czy będziecie chcieli odwiedzić Pa Seuam Cave, czy jezioro, wstęp kosztuje 5 tys. kip. Szlak prowadzący do obu rozpoczyna się z parkingu bardziej znanej jaskini – Buddha Cave (zostawienie skutera kosztuje 3 tys. kip). Dojazd wymaga odbicia 12 kilometrów na północ od głównej trasy i prowadzi piaszczystą drogą. Przydaje się maseczka.
Pobliskiej Buddha Cave nie zwiedzałam. Podczas mojej podróży odwiedziłam bez liku jaskiń zamienionych na świątynie. Patrząc na zdjęcia w Internecie ta byłaby jedną z mniej imponujących. Wstęp kosztuje kolejne 5 tys. kip.
Polecam za to odwiedzenie Xieng Liab Cave – mojej ulubionej jaskini na trasie Thakhek Loop. Jest to majestatyczna jaskinia, którą możecie swobodnie eksplorować. Jaskinia posiada dwa wejścia. Dzięki dochodzącym z dwóch stron promieniom słonecznym, w jej wnętrzu odbywa się istny spektakl światła i cienia. Na końcu znajduje się wylot z widokiem na malowniczą rzekę, która wdziera się między skały. Można tutaj pływać. Przejście jaskini wymaga nieco wspinaczki, ale nie jest zbyt trudne.
W przeciwieństwie do innych jaskiń, wstęp do Xieng Liab Cave jest darmowy.
Po Xieng Liab Cave, kolejna jaskinia na trasie – Pha Nya In Cave nie zrobiła już na mnie dużego wrażenia. Jest to mała jaskinia, w której można się wspiąć na niewielki punkt widokowy lub zejść do podziemnej rzeki. Jaskinia ma znaczenie religijne i w rzece nie można się kąpać. Wejścia strzegą dwie znudzone panie żądające za wstęp 5 tys. kip bez wydawania biletu. Czyżby samozwańcza inicjatywa przedsiębiorczej lokalnej ludności?
Jeżeli nie straszne Wam sztuczne podświetlenie kolorami tęczy (mnie odstraszyło), podobno warto odwiedzić jaskinię Nang Aen. Możecie jaskinie zwiedzać pieszo (wstęp 30 tys. kip) lub z poziomu łodzi (wstęp 50 tys. kip). Jeżeli planujecie tę atrakcję, zarezerwujcie przynajmniej 2-3 godziny.
Trzeciego dnia Thakhek Loop znajduje się sławna jaskinia Kong Lor Cave z podziemną rzeką, dlatego wiele osób odpuszcza Nang Aen Cave. Zaliczyłam się do ich grona.
Opuszczając Aleję Jaskiń przez wiele kilometrów jedyną atrakcją są widoki. Za to jakie! Górski krajobraz nie opuszcza ani na moment. Gdzieniegdzie zielenią się pola ryżowe. Na horyzoncie pojawia się jezioro przecięte tamą na pół. Tuż za nim należy odbić na piaszczystą drogę do wodospadu Song Sou Waterfall – ulubionego punktu na odpoczynek pierwszego dnia Thakhek Loop.
W lutym wyschnięty wodospad zamienia się w niewielkie oczko wodne (w którym nadal można pływać), a na suchych skałach można co najwyżej zażywać kąpieli słonecznej. Wstęp do wodospadu jest darmowy, trzeba jednak zapłacić za parking 5 tys. kip. Dojście do wodospadu z parkingu zajmuje 5-10 minut i prowadzi przez mosty wiszące, wąskie drewniane kładki i skały.
Po powrocie do głównej trasy, kręta droga zaczyna wspinać się zboczem góry. Będzie się tak wić aż do Thalang. Po drodze można rozprostować kości na szlaku Orchid Path. Ścieżkę obrastają orchidee. W lutym znalazłam jednak tylko dwa kwitnące krzewy.
W 20 minut można wąską ścieżką dojść na punkt widokowy (tzw. Sanseda), z którego rozciąga się widok na rozlewisko rzeki. Wejście na szlak oraz niewielki parking znajdziecie przy tablicach informacyjnych po lewej stronie drogi (tuż za piaszczystym skrótem do jaskini Kong Lor).
Turyści zwykle zatrzymują się na noc w miejscowości Thalang położonej w rozlewisku rzeki Nam Theun. Są tu dwa popularne pensjonaty – Phosy Thalang oraz Sabaidee Guesthouse. Warto zadzwonić w celu zrobienia rezerwacji. Na booking.com ceny były wyższe od tych negocjowanych osobiście. Dla spóźnialskich Sabaidee Guesthouse rozstawia namioty.
Bungalow dla jednej osoby w Sabaidee Guesthouse kosztował 50 tys. kip. Za pokój jednoosobowy w Phosy Thalang życzyli sobie dwa razy tyle. W Sabaidee panuje bardzo integracyjna atmosfera. Właściciel codziennie organizuje barbecue za 50 tys. kip (opcja wege kosztuje 40 tys. kip). Jest to mieszanka lokalnego i zachodniego jedzenia (z frytkami, pizzą i deserem). Niby jest to “all you can eat”, ale potraw na dokładkę może nie wystarczyć. Dość droga cena za niedojedzenie …
Dzień 2: Thalang – Kong Lor
Drugi dzień Thakhek Loop rozpoczyna się przejazdem przez malowniczo zalany las. Trudno się oprzeć zatrzymywaniu skutera co kilkaset metrów. Po drodze są dwa punkty kontrolne, ale strażnicy na widok obcokrajowców bez pytań otwierają szlabany. Warto się również zatrzymać w jednej z mijanych wiosek aby podejrzeć jak leniwie płynie czas w laotańskiej wsi.
W Lax Xao większość turystów kieruje się w lewo zgodnie z trasą pętli. Mnie skusiła opcja gorących źródeł zlokalizowanych 15 km w stronę granicy z Wietnamem. Znak na gorące źródła znajduje się tuż przez wioską Ban Nipe. Należy wjechać w pierwsze napotkane podwórko po prawej stronie drogi. Miejsce jest bardzo niepozorne. Jedyny pracownik nie mówi po angielsku. Na hasło “hot springs” pokazuje mi najpierw obskurne pomieszczenia z wannami. Rozumie o co mi chodzi dopiero, jak na migi imituję Otylię Jędrzejczak. Prowadzi mnie do płynącej na zapleczu płytkiej rzeki i zostawia na pastwę samodzielnego odkrywania.
W pierwszym odruchu czuję się oszukana. Woda jest lodowata. Ale jak pokopie się palcem w piachu, to zaczyna parzyć tak, że nie da się ustać. Przez większość czasu parzyłam sobie pośladki, przyjemnie chłodząc resztę ciała.
Najlepsze w tym wszystkim było jednak, że miałam całą rzekę dla siebie. No może poza lokalnymi paniami łowiącymi małe rybki i skorupiaki przy użyciu wielkich wiklinowych sitek. Dały mi nawet spróbować. Jak przystało na wegetariankę, nic nie złowiłam.
Przed wyjściem zajrzyjcie również na rozlewisko rzeki tuż za budynkami kompleksu. Często lokalni mieszkańcy łowią tu ryby w tradycyjny sposób zarzucając sieci rozciągnięte na drewnianej konstrukcji.
Pierwszą atrakcją po powrocie na Thakhek Loop jest Dragon Cave. Jeszcze do niedawna jaskinia była darmowa. Wraz ze zbudowaniem drewnianych podestów i klatki schodowej umożliwiającej wyjście z jaskini alternatywnym wyjściem, wydawane są bilety wstępu w cenie aż 20 tys. kip. Kiedyś można było się tu poczuć jak odkrywca. Dziś w zwiedzaniu pomagają rozwieszone na trasie żarówki.
Jaskinia ma piękne formacje skalne, imponujące stalaktyty i stalagmity. Warto ją zobaczyć mimo wysokiej ceny wstępu.
Kawiarnia przy Dragon Cave to popularny przystanek na lunch. Posiłki kosztują ok 20 tys. kip.
Od jaskini do Cool Pool jest ok 20 km, z czego ok połowy trasy należy pokonać piaszczystą drogą przebiegającą przez pola uprawne i małe wioski. Na drodze zwierzęta bezczelnie wymuszają pierwszeństwo.
Cool Pool to malownicze oczko wodne, w którym można zażyć orzeźwiającej kąpieli. Przejrzysta woda odsłania kamieniste dno. Jest tu jednak na tyle głęboko, że można skoczyć do wody z otaczających jezioro skał i drzew. W poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na skok, wystarczy podejrzeć odpoczywających tu licznie Laotańczyków.
Teren, na którym znajduje się Cool Pool jest ogrodzony. Parking kosztuje 5 tys. kip. Wystarczy jednak zaparkować poza ogrodzeniem lub użyć tego argumentu w negocjacji ze strażnikiem. W ten sposób uniknęłam opłaty za skuter. Nie da się jednak ominąć opłaty wstępu w wysokości 20 tys. kip.
Za Cool Pool kręta droga prowadzi do miejscowości Nahin. Można tu znaleźć niedrogie pensjonaty. Większość turystów wybiera jednak dojazd do wioski Kong Lor, tuż przy wejściu do sławnej jaskini o tej samej nazwie.
Tuż przed Nahin znajduje się mało imponujący i mocno zaśmiecony punkt widokowy. Warto jednak rozprostować kości przed dalszą drogą. W końcu z Nahin do Kong Lor jest jeszcze 45 km. Polecam z głównej pętli zjechać tuż przy dworcu autobusowym w Nahin. Wybierając wcześniejszy zjazd czeka Was kilkukilometrowa przeprawa przez bardzo wyboistą, nieasfaltową drogę.
Droga do Kong Lor to jeden z bardziej malowniczych odcinków Thakhek Loop. Góry piętrzą się na horyzoncie, pola ryżowe mienią intensywną zielenią, dzieci biegają wzdłuż drogi szukając zaczepki. W kilku miejscach trzeba przejechać przez drewniane mosty. Tylko im bliżej Kong Lor, tym droga gorsza. Asfalt miejscami zastępują kamieniste wyrwy.
Trasa z Cool Pool do Kong Lor zajęła mi 2 godziny. Z ulgą dojechałam do noclegu już po zmroku.
W wiosce Kong Lor wybór noclegów jest dużo większy niż w Thalang. Polecam Konglor Eco Logde, gdzie za 50 tys. kip dostałam wygodny i czysty pokój z łazienką zaledwie kilometr od wejścia do jaskini. Posiłki w pensjonacie są w rozsądnych cenach.
Jeżeli zdecydujecie się na droższy nocleg w Spring River Resort (ceny od 130 tys. kip za noc) będziecie mieli niepowtarzalną okazję na przepłynięcie kajakiem błękitnej laguny. Pod pretekstem jej ochrony, rząd ograniczył dzienną liczbę osób ją odwiedzających do … mieszkańców resortu. Mnie to bardziej wygląda na prywatę niż na faktyczną troskę o zachowanie laguny w niezmienionym stanie. Na nic zdały się moje prośby i groźby. Bez wykupionego noclegu w pensjonacie, nie pozwolono mi jej zobaczyć. Dla mieszkańców resortu koszt zwiedzenia laguny na kajaku to 50 tys. kip.
Dzień 3: Kong Lor – Thakhek
Trzeci dzień Takhek Loop rozpoczyna się od zwiedzania Kong Lor Cave. Jaskinię przecina 7,5-kilometrowa podziemna rzeka. Jedyną opcją na jej pokonanie jest wynajęcie łodzi. Bilet wstępu obejmujący przejażdżkę w dwie strony (z dwugodzinnym czasem oczekiwania na końcu trasy) kosztuje 65 tys. kip od osoby. Na łódce mieści się maksymalnie 3 osoby i sternik. Pary zazwyczaj mają łódkę dla siebie, chyba że trafi im się takie piąte koło u wozu jak ja.
Parking przy wejściu do jaskini kosztuje 5 tys. kip, więc lepiej zostawić skuter w pensjonacie. Kasa otwarta jest od 8 rano. Jeśli chcecie spędzić dwie godziny na eksplorowaniu wiosek znajdujących się po drugiej stronie jaskini, polecam rozpoczęcie zwiedzania z samego rana. Kupując bilet tuż po otwarciu kas, z jaskini wyjdziecie ok 12 z ponad 180 km do przejechania w stronę Thakhek.
Przepłynięcie całej trasy zajmuje ok godziny w jedną stronę. Droga jest w zupełnych ciemnościach. Oprócz kamizelek ratunkowych dostaniecie punktowe czołówki, które ułatwiają obserwację. Nie jest to jednak imponująca podróż. Bardziej ekscytujący jest sam fakt płynięcia podziemną rzeką.
Niewielki fragment jaskini w połowie trasy zwiedza się pieszo. Łódka odbiera na końcu pieszego odcinka. Jego przejście zajmuje ok 10 minut. Dla lepszej obserwacji formacje skalne są podświetlone.
Po wypłynięciu z jaskini łódka kontynuuje trasę przez odsłoniętą rzekę. Przybija do brzegu w miejscu, gdzie znajduje się punkt gastronomiczny, toalety oraz wypożyczalnia rowerów górskich w cenie 20 tys. kip za 2 godziny. Tyle właśnie łódka czeka na podróżujących bez konieczności wykupienia dodatkowego biletu. Jeżeli Wasz sternik każe Wam być z powrotem za godzinę, uprzejmie mu przypomnijcie, że macie dwa razy więcej czasu. Będziecie go potrzebować, jeśli zdecydujecie się na wycieczkę rowerową.
Wycieczka rowerowa po drugiej stronie jaskini Kong Lor to kółko przez cztery lokalne wioski, w których oprócz tradycyjnych domów, wiejskich szkół i niewielkich buddyjskich świątyń znajdują się warsztaty tkackie. W Ban Natane można kupić ręcznie tkane szale i bieżniki na stół w przystępnych cenach.
Między wioskami droga przebiega przez pola ryżowe i plantacje tytoniu. Jest piaszczysta i miejscami wyboista. Każdy przejeżdżający z rzadka pojazd wznieca tumany kurzu.
Trasa rowerowa jest dobrze oznaczona. W kluczowych miejscach rozwieszone są drogowskazy.
Wioski na co dzień są trudno dostępne. Tylko nieliczni turyści odwiedzają te rejony przy okazji zwiedzania jaskini Kong Lor, przez co wioski zachowały swój autentyczny charakter. Dzieci są nadal ciekawe obcych twarzy, przyjaźnie machają na powitanie, ścigają się z turystami na rowerach.
W drodze powrotnej łódka nie zatrzymuje się. Przeprawa zajmuje ok 40 minut.
Zamiast powrotu łodzią tą samą trasą możecie również wybrać 5-godzinny trekking przez góry. Koszt wynajmu przewodnika wynosi jednak 150 tys. kip.
Jeżeli zdecydujecie się na przeprawie skutera łodzią możecie oszczędzić sobie mało interesującego powrotu do Thakhek autostradą. Skrót doprowadzający do trasy pierwszego dnia Thakhek Loop w okolicy Orchid Path rozpoczyna się po drugiej stronie jaskini. Koszt przeprawienia skutera to jednak bagatela 250 tys. kip. Jednoślady ręcznie ładowane są na chybotliwe łódki. Dobrze się zastanówcie, jeśli wasz motocykl nie ma śladów użytkowania. Podobno, skutery wychodzą z tej przygody z rysami i wgnieceniami.
Skrót oprócz odwiedzenia mało dostępnych wiosek oferuje też (według lokalnych mieszkańców praktycznie zerową) szansę zobaczenia dzikich słoni i gibonów. W rzeczywistości jego zaletą jest zmiana scenerii i skrócenie drogi. Wybierając tą trasę oszczędzacie sobie ok 40 km jazdy.
W przeciwnym razie pozostaje Wam wrócić do Nahin, gdzie skręcając w prawo skierujecie się ponownie na trasę dwóch pierwszych dni, w lewo – ruszycie w stronę autostrady, do której prowadzi 42 kilometrowy odcinek krętej górskiej drogi. Jeździ się tu powoli, często wlokąc za ledwo podjeżdżającymi pod górę ciężarówkami.
Warto zatrzymać się tutaj na punkcie widokowym na wapienny las. W tym miejscu znajduje się też (dość droga) restauracja w pięknym, rozległym widokiem oraz punkt kolejki tyrolskiej. Liny rozwieszone są tuż nad wierzchołkami kamiennych szczytów.
Po wjechaniu na autostradę pozostaje ok 100 km do Thakhek. Przygotujcie się na wyprzedzanie przeciążonych ciężarówek, ustępowanie miejsca samochodom wyprzedzającym na trzeciego, psy wyskakujące niespodziewanie na ulicę. Niewątpliwą zaletą tej trasy jest szybkość. Nie ma tu jednak atrakcji wartych zatrzymania. No może po za Khoun Kong Leng Lake, błękitnego jeziora znajdującego się na terenie Phou Hin Phoun National Protected Area. Dojazd tutaj wymaga jednak obicia 20 km od pętli. Kto jednak po przejechaniu ciurkiem 150 km na skuterze ma ochotę na taki objazd…? Na wysokości skrętu do jeziora moim marzeniem było oddanie się w ręce masażysty, a nie pływanie w zimnej wodzie.
Informacje praktyczne
- Do Thakhek można dojechać w 5 godzin bezpośrednim dziennym autobusem z Vientiane (odjeżdżają średnio co godzinę) za cenę 60 tys. kip lub z Pakse. W środku nocy zatrzymuje się tu również autobus sypialny kursujący na trasie Vientiane – Pakse.
- Z autobusu z Vientiane warto wysiąść za grupą lokalsów na dużym skrzyżowaniu kilometr przed dworcem autobusowym. Ceny dojazdu do centrum z tego punktu będą kilka razy niższe (ja zapłaciłam 5 tys. kip zamiast standardowo żądanych 20 tys. kip). Odchodzi stąd główna droga do miasta. Łatwiej niż na dworcu można też złapać stopa.
- Z czystym sumieniem mogę polecić bardzo komfortowy hostel w centrum Thakhek o wiele mówiącej nazwie Bike&Bed. Ale oprócz łóżka (piętrowego – dostępne są tylko trzy nieduże sale wieloosobowe) i skutera (wypożyczają tylko Yamahy za 100 tys. kip za dzień), hostel oferuje też śniadanie w cenie, nowoczesne łazienki i towarzyski klimat. Wszyscy są tutaj tuż przed lub tuż po Thakhek Loop i chętnie dzielą się wiedzą na temat pętli.
- Najlepszą restauracją w Thakhek jest Six Friends – restauracja na świeżym powietrzu, którą równie chętnie odwiedzają mieszkańcy miasta, co turyści. Nic dziwnego. Wszystkie posiłki mają tu stałą cenę 10 tys. kip, a koktajle owocowe kosztują 5 tys. kip. Jedzenie nie jest może wyszukane, ale bardzo smaczne. Restauracja otwiera się o 17:30 i pęka w szwach od godziny 18. Zdarza się, że brakuje stolików.
- Warto zaopatrzyć się w maseczkę ochronną. Dojazdy do niektórych atrakcji (jak Buddha Cave czy wodospad Song Sou) prowadzą piaszczystą drogą. Każdy przejeżdżający pojazd wznosi tumany kurzu.
- W Thakhek turyści stali się ulubionym obiektem kontroli policji, która za byle przewinienie (a często jego ewidentny brak) nakłada mandaty. Można dostać grzywnę np. za nietrzymanie się prawej strony prawego pasa. Opłaty zależą od humoru policjanta i bardziej przypominają łapówkę niż mandat. Mapę z typowymi punktami kontroli znajdziecie powyżej. Na wszelki wypadek omijajcie te miejsca rano i wieczorem, kiedy najwięcej turystów rozpoczyna i kończy Thakhek Loop.
- Do Thakhek ściągają również miłośnicy wspinaczki. W pobliżu miasta, przy trasie Thakhek Loop znajduje się ceniony obóz wspinaczkowy Green Climbers Home.
Mądry Polak po szkodzie
Przejechanie 450 km na skuterze w trzy dni było dla mnie bardzo męczące. Wyjeżdżałam wcześnie rano, marznąc do czasu wyjścia słońca zza zboczy gór. Dojeżdżałam po zachodzie słońca. Przejechanie ostatniego ponad 140-kilometrowego odcinka, praktycznie bez zatrzymania się, szczególnie dało mi w kość. Dlatego namawiam Was na rozłożenie trasy Thakhek Loop na 4 dni, nawet jeśli zdecydujecie się na powrót autostradą.
Następnym razem noc drugiego dnia spędziłabym w Nahin, a nie gnała do wioski Kong Lor, aby być blisko jaskini następnego dnia. Ewentualnie spędziłabym w tej wiosce dwie noce. Nie spieszyłabym się też z obejrzeniem jaskini z samego rana. Dodatkowy nocleg w okolicy daje większą swobodę w zwiedzaniu okolicznych atrakcji.
Przynajmniej jeden nocleg zarezerwowałabym również w Spring River Resort, aby dobrze się zrelaksować w pięknym otoczeniu przyrody przed długą drogą powrotną.
A jeśli Thakhek Loop nie zmęczy Was wystarczająco mocno, polecam inną trasę skuterową w Laosie – tzw. Pakse Loop, której motywem przewodnim zamiast jaskiń są wodospady.