Pociąg ospale rusza ze stacji w Kanchanaburi chwilę po szóstej rano. Następny przystanek – oskarowy most na rzece Kwai. Wschodzące słońce ubiera wodę w purpurę. W pierwszych promieniach kopuła pobliskiej pagody rozbłyska złotem. Mgła unosi się nad polami ryżowymi. Poranny chłód wdziera się przez otwarte okna. Lokalni i zagraniczni turyści z niecierpliwością wyczekują momentu, w którym pociąg wjedzie na drewniany wiadukt Wampo. Aparaty czekają w pogotowiu. Nic nie wskazuje na to, aby ta turystyczna atrakcja zapisała się kiedyś krwawym tuszem na kartach historii jako Kolej Śmierci.
Kolej śmierci
Japończycy w trakcie II Wojny Światowej wymyślili sobie, że jak Pimky i Mózg opanują świat. Kiedy na początku 1942 r. odbili Brytyjczykom Birmę, postanowili za ciosem podbić Indie Brytyjskie. Dla szybszego zaopatrzenia swoich wojsk, zdecydowali się odgrzać pomysł budowy kolei łączącej Tajlandię z Birmą. Oceniony wcześniej przez brytyjski rząd jako nierealny, wydał się Japończykom dobrą alternatywą dla ryzykownej podróży morskiej. Aby ominąć rejony kontrolowane przez Aliantów, japońskie statki musiały okrężną drogą pokonać ponad 3000 kilometrów aby dotrzeć do wojsk stacjonujących w Birmie. Tzw. Kolej Birmańska miała znacząco skrócić czas transportu wojsk, broni i amunicji oraz zapewnić szybkie zwycięstwo Kraju Kwitnącej Wiśni.
Prace rozpoczęły się na jesieni 1943 roku. Do budowy 415-kilometrowego odcinka łączącego istniejącą kolej w Tajlandii i Birmie zostało zaangażowanych ponad 200 tysięcy lokalnych mieszkańców oraz ponad 60 tysięcy jeńców wojennych. Trasa prowadziła przez dżunglę i przełęcze górskie. Budowniczy karczowali lasy, wykuwali tunele w skałach, budowali mosty i nasypy. Prace trwały nieustannie, bo japońskie władze miały ambicje zakończyć budowę kolei w ciągu zaledwie 12 miesięcy. Jeńcy pracowali bez przerwy, w dzień i noc. Każdy przez 18 godzin dziennie. Karczowali lasy i przekuwali się przez skały bez pomocy maszyn, siłą własnych rąk.
Szacuje się, że przy budowie kolei zmarło łącznie ponad 100 tysięcy osób, w tym 12,5 tysiąca jeńców wojennych. Tak jakby położenie jednego podkładu kolejowego wymagało ofiary jednego człowieka. Wszyscy ponieśli śmierć ze względu na trudne warunki pracy i brutalność Japończyków – w wyniku odniesionych ran, niedożywienia, wycieńczenia oraz panujących w obozach chorób. Dlatego na kartach historii Kolej Birmańska zapamiętana została jako Kolej Śmierci.
Pociąg do Nam Tok
Kolej Śmierci prężnie funkcjonowała od października 1943 r. do czerwca 1945 r. (z krótkimi przerwami spowodowanymi przez bombardowania). W szczytowych momentach trasę pokonywało nawet 6 pociągów dziennie. Trasa została całkowicie wyłączona z użycia w 1947 roku ze względu jej stan techniczny. Dziesięć lat później odnowiono i przywrócono do działania krótki odcinek prowadzący od Nong Pladuk do Nam Tok w Tajlandii.
Aktualnie w użyciu jest tylko 130-kilometrowy odcinek Kolei Birmańskiej pomiędzy Kanchanaburi i Nam Tok. Przejażdżka pociągiem stała się atrakcją turystyczną nie tylko ze względu na jej wymiar historyczny. Na trasie znajduje się oryginalny drewniany wiadukt Wampo, na którym pociąg zakręca. Dziesiątki twarzy wychylają się z okien, aby uchwycić ten moment w pamięci telefonu. Wiadukt ma ponad 200 m długości i nie sposób go przegapić, gdyż pociąg pokonuje go w ślimaczym tempie. Most znajduje się pomiędzy stacjami Thamkrasae Bridge i Thakrasae Bridge. Można na nich wysiąść aby podziwiać wiadukt z pieszej perspektywy. Jednak planując taki przystanek pamiętajcie, że pociągi jeżdżą tą trasą rzadko. Nie przegapcie ostatniego kursu.
Przejażdżka pociągiem sama w sobie już jest atrakcją. Wagony są wyłożone boazerią, część siedzeń jest nadal drewniana, a okna można zasłonić drewnianymi roletami. Z pociągu korzystają też okoliczni mieszkańcy. Co chwila obwoźni sprzedawcy oferują lokalne przysmaki. Z okiem można podziwiać wiejskie krajobrazy i codzienne życie Tajów mieszkających przy trasie pociągu.
Hellfire Pass
18 kilometrów za Nam Tok znajduje się przełęcz Hellfire Pass (piekielna przełęcz), w której skałach jeńcy przez 12 tygodni wykuwali tunel Kolei Birmańskiej pracując przez całą noc w świetle pochodni. Ten piekielny widok zainspirował nazwę tego odcinka Kolei Śmierci.
Aktualnie znajduje się tutaj ufundowane przez rząd australijski Hellfire Pass Memorial Museum oraz kilkukilometrowy szlak wzdłuż istniejących tu niegdyś torów. Niestety 5 grudnia Tajlandia obchodzi święto narodowe w związku z królewskimi urodzinami i muzeum było zamknięte. Uprosiłam strażników o możliwość przejścia szlaku zaczynającego się za terenem muzeum, na co ku mojemu zaskoczeniu przystali. Dzięki temu na trasie Kolei Śmierci nie było nikogo oprócz mnie i mojego towarzysza z hostelu.
Pierwsza część szlaku (trasa niebieska) jest płaska, bardzo uporządkowana i łatwa. Na trasie są również tablice informacyjne i pamiątkowe. Szyny kolejowe zostały dawno zdemontowane, jednak ku pamięci w jednym miejscu zostały na nowo położone te oryginalne, wyprodukowane w 1898 r. W niektórych miejscach można jeszcze odnaleźć oryginalne podkłady kolejowe przykryte warstwą ziemi i liści. Jakby świat chciał przykryć własną winę …
Druga część szlaku (zielona) jest już bardziej wymagająca. Idzie się po piachu i kamieniach, a tam gdzie oryginalnie znajdowały się mosty – w górę i w dół. Czasem trzeba również wdrapać się na nasyp kolejowy. Szlak prowadzi przez las i prócz jednego punktu widokowego na dolinę rzeki Kwae Noi nie ma po drodze wielu widoków. Trasa jest jednokierunkowa. Jej przejście w jedną stronę zajęło nam ok godziny (tablica informacyjna mówi o 3 godzinach w dwie strony). Na końcu znajduje się asfaltowa droga. Zamiast wracać tą samą drogą złapaliśmy darmową podwózkę. Droga jest jednak mało uczęszczana, więc zarezerwujcie czas na powrót pieszo w okolice muzeum. Więcej o Hellfire Pass przeczytacie na: https://www.hellfirepass.com/.
Most na rzece Kwai
Kolej Śmierci uwzględniała na swojej trasie ponad 600 mostów i wiaduktów. Jednym z nich był żelazny most na rzece Kwae w Kanczanaburi. Most stał się inspiracją dla francuskiego jeńca Pierre’a Boulle, który nazwał swoją powieść o budowie kolei: “Most na rzecze Kwai” (obcokrajowcy mieli problemy z prawidłową wymową nazwy rzeki, stąd powielana potem literówka). Na podstawie książki David Lean w 1957 r. nakręcił film o tym samym tytule, który jako zdobywca siedmiu Oskarów stał się klasyką kina wojennego i rozsławił żelazną konstrukcję na całym świecie.
Most, prócz kilku przęseł wymienionych po jego zbombardowaniu, nadal istnieje w oryginalnym miejscu. Tak jak kiedyś był świadkiem krwawej historii, tak dziś jest świadkiem rozkwitu turystyki. Dziesiątki turystów dziennie przechodzą mostem na drugą stronę rzeki, czmychając przed sporadycznie przejeżdżającym tędy pociągiem na specjalnie wybudowane platformy.
Informacje praktyczne
- Pociąg na trasie Kanchanaburi – Nam Tok kursuje tylko kilka razy dziennie. Rusza z Kanczanaburi o 6:07, 10:35 oraz 16:26, a w drogę powrotną z Nam Tok o 5:20, 12:55 oraz 15:30. W soboty i niedziele w godzinach popołudniowych kursuje dodatkowy turystyczny pociąg.
- Bilet kosztuje 100 baht. Podróż trwa nieco ponad 2 godziny.
- Hellfire Pass Memorial Museum jest darmowe.
- Do muzeum dotrzecie z Nam Tok lokalnym czerwonym autobusem, który kosztuje 50 baht. Autobus odjeżdża z przystanku znajdującego się przy autostradzie na przeciwko wodospadu Sai Yok Noi (do wodospadu dojdziecie piechotą ze stacji kolejowej Nam Tok w 15 minut). Autobus kursuje rzadko, więc tak jak ja możecie spróbować autostopu.
- Muzeum znajduje się ok 300 metrów od drogi głównej, przy której jest budka ochroniarzy.
- W Kanczanaburi są dwie stacje kolejowe – Kanchanaburi oraz River Kwae Bridge. Pierwsza znajduje się blisko centrum miasta, druga przy sławnym moście. Przejazd pomiędzy stacjami zajmuje ok 10 minut. Sprawdźcie, w którym rejonie znajduje się Wasz hotel.
- Spałam w tanim Asleep Hostel blisko stacji kolejowej Kanchanaburi. Współdzielone pokoje są bardzo proste z łóżkami rozstawionymi zdecydowanie zbyt blisko siebie. Ale lokalizacja hostelu i pomocna właścicielka sprawiają, że jest to dobry opcja noclegowa.
- W Kanchanaburi przy głównej stacji kolejowej codziennie odbywa się targ nocny, na którym prócz jedzenia kupicie również ubrania.
- Na most na rzece Kwai najlepiej wybrać się w godzinach odjazdu lub przyjazdu pociągu na stację River Kwae Bridge.
- Do Kanchanaburi dostaniecie się z Bangkoku pociągiem odjeżdżającym ze stacji Thonburi, która znajduje się niedaleko Wat Arun. Pociągi odjeżdżają tylko dwa razy dziennie o 7:50 i 13:55. Bilet kosztuje 100 baht. Podróż trwa prawie 3 godziny. Ten sam pociąg kontynuuje podróż do Nam Tok. Alternatywnie możecie dostać się do Kanchanaburi autobusem z Southern Bus Terminal.