W Mongolii za potrzebą wychodzi się dosłownie. Mongolska toaleta nie jest mile widziana. Zawsze ustawiona z daleka od domostwa lub obozu. Słusznie skazana na sanitarne wygnanie.

Mongolska toaleta w drodze na pustynię Gobi.
Wychodek po drodze na pustynię Gobi.

Piszę tego posta w czwartym dniu bez prysznica, a trzecim dniu w Mongolii. No dobra, raz umyłam głowę w umywalce w restauracji. W zimnej wodzie. Była to jedyna restauracja w trakcie wycieczki na Pustynię Gobi, która miała umywalkę. Ba! Która miała toaletę. Standardem są przydrożne wychodki. Pomalowane na jaskrawe kolory, z daleka dają o sobie znać. Niektóre nie tylko kolorem …

Żywcem z “Trainspotting”
Najgorsza toaleta świata
Najgorsza toaleta w moim życiu.

Pamiętacie sławną scenę w filmie „Trainspotting”, w której Ewan McGregor nurkuje w najgorszej toalecie w Szkocji? Mniej więcej tak wyglądała moja pierwsza toaleta po opuszczeniu lotniska. Dodatkową atrakcją były błąkające się wokół bezpańskie psy. Z łazienki nie skorzystałam. Później było już tylko lepiej. Ze znajomymi z wycieczki zaczęliśmy nawet oceniać odwiedzane wychodki. Oczywiście w mongolskiej a nie europejskiej skali od 1 do 10. W trakcie wycieczki była jedna jedynka, ale zdarzały się nawet ósemki…

Mongolski wychodek
Typowa mongolska toaleta.
Typowa mongolska toaleta.

Mongolska toaleta to dziura w ziemi. Im głębsza (i im zimniej na zewnątrz), tym walory zapachowe lepsze. Na dziurze równolegle ułożone są dechy, z tym że w środku jednej brakuje. Wszystko to obudowane jest chatką z drewna lub blachy. Nie ma takich luksusów jak sedes, umywalka czy papier toaletowy. Niektóre nie mają nawet drzwi. Można kontemplować piękne mongolskie widoki. Wszystko z pozycji narciarza.

Stały element krajobrazu
Wychodek oddalony od obozowiska.

Idea załatwiania się w takich wychodkach oczywiście nie zachwyca. Zdumiewa za to ich położenie. Niektóre zbudowano na totalnym pustkowiu, w samym środku mongolskiego stepu, czy pustyni. Być może latem nomadzi rozstawiają tutaj obozowisko. Jesienią pakują wszystko na samochody, konie lub wielbłądy prócz tej jedynej permanentnej budowli. Tak porzucone wychodki w dziwny sposób wpasowują się w mongolski krajobraz. Stają się jego częścią. Jak samotne drzewo na horyzoncie. Albo drogowskaz dla powracających latem nomadów.

Sprawy mają się lepiej tylko w dużych miastach. W małych również królują wychodki. Jakby za karę stoją na wygnaniu, oddalone od domostwa czy restauracji nawet o kilkadziesiąt metrów.

Szkoła przetrwania
Wychodek na pustyni Gobi.
Wychodek na pustyni Gobi.

Jeśli tylko się da, omijam te przybytki (nie)higieny z daleka. Naturalna toaleta może nie chroni tyłka przed wiatrem, ale przynajmniej nie zwala z nóg oparami. Przypomina mi się wycieczka dżipem po Salar de Uyuni w Boliwii i częste przystanki na „baño naturales”. Jeśli zaś nie da się załatwić w potrzeby w naturze to nawet jestem zadowolona z ciągnącego się za mną przeziębienia. Zatkany nos pomaga.

Mydło wszystko umyje
Wychodki pod wulkanem Khorgo.

A jeśli chodzi o prysznice, to poza miastami ich po prostu nie ma. W małych miejscowościach dostępne są publiczne łaźnie. Za opłatą 3000 – 4000 tugrików (jakieś 4,5 – 6 zł) można wziąć ciepły prysznic, a raczej umyć się pod kroplówką z ciepłą wodą, bo ciśnienie nie jest najlepsze.

Tylko w jednym obozowisku widziałam prysznic z zimną wodą. Dotarliśmy tam po zmroku. Kilka stopni ciepła nie zachęcało jednak do kąpieli w lodowaciej wodzie.

Od początku wycieczki w sprawie prysznica słyszę codziennie „maybe tomorrow”. Zaciskam kciuki i bezsilnie pobijam swój osobisty rekord niemycia.

Toaleta w samym centrum niczego.

Mongołowie mieszkający poza miastami myją się od święta. Nasz przewodnik nie mył się przez całą wycieczkę i pewnie na długo przed jej rozpoczęciem. Czasem się zastanawiam, czy ich ciemna skóra to opalenizna, czy niedomycie. Zaskakująco jednak brzydko nie pachną. Muszę posiąść tajemną wiedzę, jak to robią. Umiejętność bardzo przydatna w podróży…

Małe sprostowanie
Mongolski wychodem z widokiem.
Mongolski wychodek z widokiem.

Należy Wam się małe sprostowanie. Posta napisałam na komórce w samochodzie, rzucana od prawa do lewa na mongolskich wertepach. Wrzuciłam go jednak na bloga kilka dni po napisaniu. Finalnie dotarliśmy do publicznej łaźni. Rekord niemycia jak na razie wynosi 5 dni. Trzymajcie kciuki, żebym w trakcie tej podróży nie musiała go pobijać 🙂

Jeśli planujecie wyjazd do Mongolii, koniecznie przeczytajcie wpis dotyczący procesu wyrobienia wizy.

Autor

Włóczykij, podróżniczy planista, fotograf amator, koncertowy podrygiwacz, mól książkowy, entuzjasta czarnej płyty i rowerów bez przerzutek, renowator mebli a od niedawna bloger ...

2 komentarze

  1. Z 30 lat temu takie wychodki znajdowały się na wsiach w każdym gospodarstwie rolnym za/obok stodoły 😉

  2. Asia Odpowiedz

    W skali mongolskiej w takim Piasecznie nadal byś z nich korzystał 😜

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.